Lista Rozdziałów

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział V

                                                                           ***
- Ron, bo ja muszę Ci coś powiedzieć.- zaczęłam.- To koniec.
Rudzielca zatkało, nie wiedział co ma powiedzieć.
- Co... ale o czym ty mówisz?- zawahał się, widać było, że nie dociera do niego to co mu przed chwilą powiedziałam.- Ty ze mną zrywasz?
Nagle wszystko do niego dotarło. Wyglądał jakby ktoś wylał na niego kubeł lodowatej wody. Poczułam ukłucie w sercu. „Czemu ja mu to teraz powiedziałam?! Ale ze mnie idiotka!”- przemknęło mi przez myśli.
- Ale czemu?- zapytał ze smutkiem.
- No...bo... ja Cię już nie kocham.- wypaliłam mało inteligentnie.
- Ale czemu? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie Ron to nie twoja wina. To tylko i wyłącznie moja wina. Dotarło do mnie, że nie kocham Cię tak jak, dziewczyna może kochać chłopaka. Jesteś dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Kocham Cię, ale tylko siostrzano-braterską miłością, niczym więcej. Proszę wybacz. Ja nie chciałam Cię zranić.
Poczułam zalążki łez, wiedziałam, że to tylko kwestia czasu kiedy one zaczną spływać mi ciurkiem po policzkach.
- Oj, przestań płakać głupia.- powiedział i przytulił mnie do siebie.- Ja.....- zawahał się.- Ja... też Cię kocham tylko jak siostrę. Właściwie, to ja też chciałem z tobą zerwać, tylko nie wiedziałem jak to zrobić. Główkowałem nad tym, bałem się, że Cię zranię.
- Serio? Więc możemy dalej się przyjaźnić!- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Nie czekając na jego odpowiedź zawołałam.- To cudownie!
Przytuliłam się jeszcze bardziej do jego torsu. Po chwili z brzucha Ronalda wydobyło się donośne burknięcie. Parsknęłam śmiechem a chłopak się zarumienił.
- Chodź, musisz coś zjeść.- uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak, tak. Masz rację. Poza tym pewnie nas szukają.
Ruszyliśmy ramię w ramię w stronę Wielkiej Sali. Po drodze wielokrotnie wybuchaliśmy śmiechem. Jednak z zachowania Rona można było wywnioskować, że boli go to, iż się rozstaliśmy. W głębi duszy czułam, że mu naprawdę na mnie zależy i to właśnie dla tego zachował się tak a nie inaczej. Po prostu nie chciał mnie stracić. Doszliśmy do wielkiej sali. Lekko drżącą dłonią naparłam na drzwi. Nie ruszyły się nawet o milimetr. Spojrzałam na rudzielca błagalnie, on tylko westchnął i pomógł mi je otworzyć. Gdy już znaleźliśmy się w środku, wszystkie oczy skierowały się w naszą stronę. Chciałam zapaść się podziemie, kontem oka widziałam, że mój towarzysz też nie jest tym zadowolony. Z jego brzucha znów wydobyło się burknięcie, z całych sił starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Udało mi się to z wielkim trudem. Nie patrząc na Rona ruszyłam w stronę stołu Gryfonów. Wcisnęłam się pomiędzy Harry’ego a Seamus’a. Obu chłopców przywitałam uśmiechem, naprzeciwko mnie z wymuszonym uśmiechem usiadł rudzielec. Spojrzałam w jego oczy, w których czaił się ból.
- Gdzie wy byliście?- zapytał Harry, w jego głosie czaiła się troska wymieszana ze złością.
- No... bo... my- zaczął Ronald.
- Dobrze skoro są już wszyscy.- przerwał mu donośny głos profesor Mcgonagall. Zobaczyłam na twarzy chłopaka ulgę, posłał mi znaczące spojrzenie mówiące, że mam coś wymyślić, westchnęłam zrezygnowana, a dyrektorka kontynuowała swój monolog.- Chciałabym poruszyć pewną kwestie. Mimo iż w te wakacje, sami-wiecie-kto został pokonany to nie oznacza to, że nie grozi wam już nic złego. Wielu jego popleczników znajduje się teraz w Azkabanie, ale wielu także udało się uciec z pola bitwy i do dzisiaj pozostają nieuchwytni dla Ministerstwa Magii. Miałam wam tego nie mówić ale może wam grozić wielkie niebezpieczeństwo ze strony Śmierciożerców, zwłaszcza osobą, które brały czynny udział w bitwie.- pod koniec tego zdania posłała w stronę naszego stołu zatroskane spojrzenie, inni uczniowie podążyli za jej spojrzeniem i zatrzymali się na naszej trójce. Razem z Harry’m i Ronem popatrzeliśmy po sobie. Mcgonagall znowu przerwała ciszę.- Tak, wiec miejcie się na baczności nigdy nie wiadomo co może się przytrafić któremuś z was. A teraz smacznego moi mili.
Naglę na naszych stołach pojawiły się przeróżne potrawy od kurczaka po pudding i skończywszy nie wiedzieć dlaczego na miętówkach. Zanim zdążyłam choćby pomyśleć, zobaczyłam jak jednym szybkim ruchem mój rudy przyjaciel  wkłada na swój talerz większość pieczonych ziemniaków z półmiska i z pięć pieczonych steków. Spojrzałam na otaczające mnie jedzenie z żalem stwierdziłam, że nie ma tu nic ciekawego. Sięgnęłam po budyń czekoladowy, nałożyłam sobie troszkę. Nie zdążyłam nawet dobrze przełknąć, gdy odezwał się Harry:
- To powiedzie mi gdzie byliście?- zapytał już lekko poirytowany.
- No, rozmąwioliźmy sobie drąszgę. - powiedziałam z pełną buzią.
- Nię zbodziewałem zię pą dobie Miona dego, żę mąwisz s bęłną busią. - wtrącił swoje trzy grosze Ron.
- Ronyaldzie Weasley ni mąwi zię z bełnom busią. - warknęłam połykając budyń.
- I gdo do mąwi. – szepnął
- Może mi ktoś w końcu powiedzieć o co tu chodzi?!- Harry niemal krzyknął. Kilka osób w tym Ślizgoni odwróciło się w naszą stronę zainteresowane całym zajściem.
- Możesz się nie drzeć?!- syknęłam przez zaciśnięte zęby, dostrzegłam rozbawienie na twarzy tlenionego blondyna.
- Przepraszam, ja po prostu chce wiedzieć gdzie tak nagle znikneliście i czemu teraz jesteście w stosunku do siebie tacy opryskliwi.- powiedział już spokojnym tonem. Popatrzałam na niego spode łba, dokończyłam mój budyń i szepnęłam:
- Zerwałam z Ronem.- powiedziawszy te trzy słowa wstałam wzięłam w rękę mój plan lekcji i ruszyłam do drzwi. Gdy znalazłam się już na schodach puściłam się biegiem na czwarte piętro gdzie znajdowało się moje nowe dormitorium. Po pewnej chwili znalazłam się już pod drzwiami prowadzącymi do Pokoju Wspólnego były one ukryte za wielkim gargulcem, szepnęłam po cichu hasło głowa posągu odskoczyła w duł a jego ciało przesunęło się w bok ukazując ukryte wejście do pokoju. Wyciągnęłam drżącą rękę przed siebie i nacisnęłam klamkę, lekko pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Zamknąwszy drzwi stanęłam jak wryta, pokój był cudowny. Pod jedną ze ścian był umiejscowiony wielki kominek, tuż obok niego stała kanapa i dwa fotele, ich obicie było koloru mlecznej czekolady z czarnymi wzorami. Nad kominkiem wisiały dwa herby Gryffindor’u i Slytherin’u. Pod drugą ścianą stała wielka półka z książkami a tuż obok wielkie okno z materacem na parapecie tego samego koloru co kanapa i fotele. Podeszłam powoli do niego i wyjrzałam przez szybę. Z okna był piękny widok na błonia Hogwartu, które były teraz skąpane w świetle zachodzącego słońca. Westchnęłam zrezygnowana, kolejny dzień dobiega końca. Podniosłam się i ruszyłam w stronę swojego pokoju, powoli popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Stanęłam w drzwiach oniemiała. Na środku wielkiego dormitorium stało obszerne łóżko pościelone kołdrą w czerwono-złotych kolorach z różnej wielkości poduszkami, tuż obok stała wygodna sofa i jeden fotel w tych samych kolorach. „Pokój idealny dla Gryfona”- pomyślałam z uśmiechem. Na parapecie okna też był materac również w czerwono-złotych barwach. Rzuciłam moją torbę na łóżko, podeszłam do kufra otworzyłam go i jednym ruchem różdżki rozpakowałam swoje rzeczy. Gdy już wszystko znalazło się w szafie wzięłam w rękę szarą koszule należącą do mojego taty oraz dresowe szorty  podeszłam do drzwi prowadzących do łazienki, naparłam na drzwi i weszłam do środka z zamiarem odświeżenia się. Znowu oniemiałam, łazienka była gigantyczna. Pod oknem w jednym  rogu stała wielka wanna ze złotymi elementami za to w drugim stała nieduża kabina prysznicowa ze srebrnymi wstawkami. Pod ścianą był długi blat z dwoma dużymi umywalkami ze złoto-srebrnymi wstawkami. Nad nimi wisiało długie podłużne lustro. Na podłodze leżał mięciutki puchowy dywan. Podeszłam do niewielkiej szafeczki i wyciągnęłam z niej biały ręcznik, ściągnęłam ubranie uprzednio zamykając drzwi od strony mojego pokoju oraz od strony pokoju Dracona, wolałam nie ryzykować. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Szybko umyłam głowę różanym szamponem oraz umyłam ciało żelem o tym samym zapachu. Gdy już wszystko starannie spłukałam wytarłam się do sucha w ręcznik wtarłam w siebie balsam o kwiatowym zapachu i zaczęłam się ubierać. Usłyszałam, że ktoś stara się otworzyć drzwi od strony dormitorium Ślizgona, w ogóle się tym nie przejmując podeszłam do lustra i zaczęłam rozczesywać wilgotne włosy.
- Ej Granger otwórz!- usłyszałam po drugiej stronie drzwi.
- Śnij dalej Malfoy!
- No weź! Lać mi się chce!
- To nie mój problem!- warknęłam, uśmiechając się złowieszczo odkręcając wodę.
- No nie bądź taka! Nawet na Ciebie nie spojrzę! Obiecuję, tylko mnie wpuść!
- No dobra! Ale jak tylko czegoś spróbujesz potraktuje Cię Cruciatusem!- warknęłam otwierając mu drzwi.
- Groźna lubię takie.- powiedział z ironią i wbiegł jak burza do łazienki.
- Tę ironię to schowaj do kieszeni Malfoy.
- Oj już nie bądź taka.- powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco.
- CO SIĘ TAK GAPISZ! RÓB SWOJE I WYNOCH MI Z ŁAZIENKI!- warknęłam na niego.
- Emm..... będziesz się tak gapić, czy co? Chociaż wiesz co mi to nie przeszkadza możesz się patrzeć.- powiedziawszy to zaczął ściągać spodnie. Momentalnie zasłoniłam oczy i odwróciłam się do niego plecami.
- Oj Granger, Granger, Granger- westchnął teatralnie.
- Zanknij się Malfoy!- wysyczałam przez zęby. Chwile potem usłyszałam strumień, skrzywiłam się na sam dźwięk. Podeszłam do umywalki z kosmetyczki wyjęłam szczoteczkę do zębów i pastę. Włożyłam ją do ust i zaczęłam szorować. Poczułam na sobie natarczywe spojrzenie, wolałam nie ryzykować odwracając się, więc spojrzałam ukradkiem na jego odbicie w lustrze. Dalej stał odwrócony do mnie tyłem, dziwne a mogłabym przysiądz, że przed chwilą się na mnie gapił. Nagle zobaczyłam jak ukradkiem się odwraca, zawiesił wzrok na mojej pupie i natarczywie się na nią gapił. Gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam mu w oczy.
- Nie gap się tak na mnie, bo to się dla Ciebie źle skończy!- pogroziłam mu palcem.
- Tiaaaa.... już się boję.- wciągnął na siebie spodnie, zapiął je i odwrócił w moją stronę.
- Skoro już skończyłeś, to może byś tak wyszedł?- zapytałam.
- Po co skoro ty już jesteś gotowa do spania. To raczej ty powinnaś wyjść, chociaż wiesz jak dla mnie to możesz zostać.
- Śnij dalej Malfoy.
- Powtarzasz się wiesz?
- Zamknij się.- westchnęłam zrezygnowana.- No dobra to ja idę spać. Dobranoc.- powiedziawszy to ruszyłam w stronę drzwi do mojego dormitorium.
- Branoc szlamciu.
Nie zwracając uwagi na jego komentarz wyszłam z łazienki czując na sobie jego wzrok. Położyłam rzeczy na fotelu a sama walnęłam się na łóżko. Podniosłam różdżkę do góry i szepnęłam zaklęcie. Momentalnie wszystkie światła w pokoju zgasły. Wlepiłam wzrok w sufit rozmyślając nad jutrem. Postanowiłam, że w tym roku schowam panią Wszystko-Wiem-Granger do szafy i trochę się zabawię. Nie będę się już przejmować przyszłością ani przeszłością, co się stało to się nie odstanie a co ma być to będzie, liczy się to co jest tu i teraz. Z uśmiechem zamknęłam oczy i wygodnie oparłam się o poduszki. Nie zastanawiając się długo nad dzisiejszym dniem osunęłam się w błogi sen.
/Tusia

1 komentarz:

  1. Mega rozdział :D Lubię, gdy Draco jest taki.. lekko chamski, że tak powiem :D I takie podteksty :D Język troszkę zbyt potoczny, ale każdy rozdział jest coraz lepszy ;p

    OdpowiedzUsuń