Lista Rozdziałów

niedziela, 16 października 2016

7. Jego uśmiech jest piękny

         Hermiona przez długi czas patrzyła na swojego brata tępym wzrokiem. Nie docierał do niej sens jego słów. Pierwsze zdania jeszcze rozumiała ale to co powiedział jej później było dla niej totalną abstrakcją. Jak to ON chce zamieszkać w jednym domu z nią. Przecież to jest irracjonalne. Całe życie jej nie zauważał a teraz chce z nią zamieszkać. Może są rodzeństwem, ale jak to tak Gryfon ma mieszkać ze Ślizgonem? Przecież oni się pozabijają pod jednym dachem.
Dziewczyna potrząsnęła głową próbując wyrzucić z niej wizję morderstwa swojego brata.
- C-co proszę...? - wyjąkała wlepiając w niego jeszcze bardziej wzrok.
- No czy ja mogę się do ciebie wprowadzić?- powiedział powoli takim tonem jakby tłumaczył coś mało rozgarniętemu dziecku.
- Ale po co ?
- Ponieważ mam już dość mieszkania z naszą mamą. Ty mieszkasz sobie sama i masz spokój, poza tym uważam, że tak się lepiej poznamy i zżyjemy ze sobą. A i pomogę ci z płaceniem rachunków.
Wystawił w jej stronę język i uśmiechnął się ciepło. Sens jego słów powoli trafiał do Hermiony. Nie wiedziała czy nie rozumie tego wszystkiego przez alkohol czy dlatego, że jeszcze dwa dni temu się nienawidzili.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz ? - spojrzała na niego trzeźwiejąc od razu. - Przecież nie możesz jej zostawić samej !
- Ale ona ma swojego Roberta, więc nie jest sama. - Blaise skrzywił się nieznacznie wymawiając imię narzeczonego matki.
- Ale to nie to samo ! - krzyknęła na niego szatynka wstając z podłogi. Lekko się zachwiała, więc musiała złapać się ramienia Malfoya żeby nie upaść na podłogę. Gdy już złapała równowagę spiorunowała brata wzrokiem. - Poza tym sama umiem zapłacić za rachunki ! Nie potrzebuję niczyjej pomocy !
- A ja uważam że tak ! - wrzasnął Zabini również wstając. - Jesteś kobietą, do tego moją młodszą siostrą a ja jako dobry brat powinienem się o ciebie troszczyć !
- Ale to nie zmienia faktu, że sobie poradzę sama ! - Hermiona wbiła mu palec w klatkę piersiową i pukała nim za każdym razem, gdy z jej ust wydobywało się jakieś słowo. - Radziłam sobie całe życie sama ! Od roku mieszkam sama i też jakoś sobie radzę ! Jeszcze z głodu nie umarłam ! A uwierz, że nie za każdym razem obok mnie był Harry albo Ron !
- A więc to o nich chodzi ?! - zapytał ironicznie brunet. - No przepraszam bardzo, że pokłóciłaś się z ukochanym przeze mnie. To nie moja wina, że dopiero od wczoraj wiem, że jesteś moją siostrą !
- Ich w to nie mieszaj ! - wrzasnęła jeszcze bardziej zdenerwowana. Jakby dwa dni temu ktoś zapytał się jej z kim prowadziła najgłośniejsza kłótnie zapewne odpowiedziałaby, że z Ronaldem. Ale w tym momencie nie była pewna czy odpowiedziałaby tak samo.
- Sama ich w to wmieszałaś ! Pewnie jakby Potter albo Weasley zaproponowali ci to samo co ja zgodziłabyś się od razu bez żadnego wahania. - ostatnie zdanie wypowiedział lodowatym tonem.
- To co innego ! - wysyczała w jego stronę.
- DOŚĆ TEGO ! - wrzasnęła najmłodsza latorośl Molly i wstała z kanapy opierając dłonie na biodrach.
Rodzeństwo spojrzało na nią wkurzonym wzrokiem. Hermiona, żeby się uspokoić założyła ręce na piersi, Blaise poszedł jej przykładem. Stali oboje i patrzyli się na dziewczynę próbując zabić ją wzrokiem.
- Macie w tym momencie się pogodzić i przestać kłócić ! - wrzasnęła na nich nic sobie nie robiąc z ich zachowania. - Ty Hermiono masz mu powiedzieć dlaczego nie chcesz, żeby z tobą zamieszkał ! A ty Blaise przestań mieszać w to jej przyjaciół ! To są jej PRZYJACIELE ! Rozumiesz ? Malfoya też pewnie stawiasz na pierwszym miejscu mimo wszystko, bo go znasz dużo lepiej niż ją ! Jesteś co do niego pewny !
Stali przez chwilę w milczeniu trawiąc jej słowa, po czym szatynka zaczęła się wdzięcznie śmiać.
- Granger jesteś zboczona.- powiedział ironicznie Draco.
- Przestań się śmiać z tego co powiedziałam ! Do jasnej cholery Miona ! - wrzasnęła na nią przyjaciółka znowu podpierając dłonie na biodrach. Hermiona złapała się za bolący od śmiechu brzuch a drugą ręką wytarła płynące z oczu łzy.
- A-a-ale ja n-n-ie z tego się śmieję - powiedziała pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. Hermiona uspokoiła się już trochę i spokojnym tonem odpowiedziała przyjaciółce. - Po prostu wyglądasz jak swoja matka.
- Bardzo zabawne ! - Ginny zgromiła ją wzrokiem ale sama też zaczęła się śmiać. Po chwili cała czwórka się śmiała.
- To jak będzie mała ? - zapytał w końcu brunet.
- Musze to przemyśleć - odpowiedziała Hermiona. - dam ci znać w niedzielę.
- No dobrze. - powiedział niechętnie Blaise i upił łyk ognistej ze swojej szklanki. - Ale pozwolisz mi chociaż dziś tu przenocować ? Matka zabije mnie jak znowu przyjdę pijany i jeszcze przyprowadzę tego głąba ze sobą.
Wskazał palcem na Malfoya, który utkwił wzrok w ścianie.
- Ja wcale nie jestem pijany - powiedział powoli blondyn przeciągając sylaby tak jak to robił, gdy był młodszy. - Przynajmniej nie bardziej niż ty.
- No dobra dobra, wyluzuj. - brunet podniósł ręce w akcie kapitulacji.
- Niech będzie - powiedziała w końcu Hermiona. - Możecie tu przenocować, na górze są dwa wolne pokoje. Parę razy korzystali z nich Harry i Ron.
- Nie będę spał w niczym czego dotykał Głupotter albo Wieprzlej ! - oburzył się Draco zaczesując włosy ręką.
- Spokojnie - westchnęła głośno dziewczyna. - Wszystko jest wyprane i odrobaczone.
Malfoy zaśmiał się ironicznie i o dziwo jak na niego uśmiechnął promiennie. To pewnie przez alkohol, ale jego uśmiech jest piękny. Pomyślała Hermiona po czym skarciła się za tę myśl.
- Wiem - powiedział krótko Malfoy.
- C-co wiesz? - zająknęła się Granger bojąc się, że Ślizgon odczytał jej myśli.
- Że odrobaczyłaś pościel, też bym tak robił na twoim miejscu. - puścił jej oko i więcej nie kontynuował tego tematu.

Gdy wszyscy wypili swoje napoje do końca, rozeszli się do swoich pokoi. Blaise wybrał pokój wychodzący na ogród, ten tuż obok Hermiony. Natomiast Draco nie mając większego wyboru ulokował się w pokoju, którego widok na dom sąsiadów i ogród Gryfonki przysłaniał lekko wielki cedr. Hermiona razem z Ginny zniknęły w jej pokoju. Przez długi czas nie mogły zasnąć pogrążone w rozmowie.
- On jest nawet słodki - powiedziała w pewnym momencie najmłodsza.
- Kto ? - zapytała głupio jej koleżanka.
- No Blaise głupia a kto ?
- Ja tam nie wiem co siedzi w twojej głowie czasami - Hermiona wytknęła w stronę rudej język, po chwili oberwała kuksańca w bok.
- Widziałam jak na niego patrzysz...- szepnęła cicho.
- Na kogo ? Na Blaise? To mój brat normalnie na niego patrze.
- Nie na niego... Na Malfoya... - Ginny uważnie obserwowała każdy ruch przyjaciółki.
- Wydawało ci się - powiedziała wymijająco - idź spać.
- No dobrze, ale jak będziesz chciała pogadać zawsze służę pomocą. - Ruda westchnęła z rezygnacją i opadła na łóżko. - Dobranoc.
- Dobranoc Ginny - Hermiona odwróciła się w stronę swojej przyjaciółki i przytuliła się do niej. - Dziękuję, że jesteś.

Następne dwa dni minęły szatynce w spokojnej atmosferze. Jej brat prawie cały czas przesiadywał z nią w domu. Opowiadał o matce i ojcu. W sobotę przyniósł ze sobą nawet album rodzinny i pokazał jej jego zdjęcia. Gdy Hermiona ujrzała twarz swojego ojca wydał jej się dziwnie znajomy, jakby kiedyś go gdzieś spotkała. Dziewczyna późnym sobotnim popołudniem wysłała Harryemu i Weasleyom zaproszenie na bal z okazji jej cudownego odnalezienia. Potter od razu wysłał jej pozytywną odpowiedź. Niestety na list od rodziny swojego drugiego przyjaciela musiała trochę dłużej czekać. A gdy w końcu przyszedł nawet nie zdziwiła jej jego treść. Wszyscy Weasleye zgodzili się przyjść prócz jednego, Ronalda.
Niedzielnego poranka Hermiona obudziła się w świetnym humorze. Krzywołap, który zazwyczaj wygrzewał się w fotelu obok jej łóżka teraz siedział na poduszce obok jej głowy mrucząc wdzięcznie.
- Cześć kotku - powiedziała dziewczyna radośnie głaszcząc go po płaskim pyszczku. - Głodny?
Rudzielec przytaknął jej miauknięciem i zeskoczył z łóżka idąc w stronę kuchni. Gryfonka podążyła za nim w między czasie ubierając szlafrok. Gdy zeszła na dół stanęła zdumiona w drzwiach. Po środku jej kuchni stał Malfoy, który żywo gestykulując rozmawiał o czymś z jej bratem.
- Powiedziałem ci przecież, że masz ją zostawić w spokoju ! - krzyknął Blaise. Na twarzy miał grymas wściekłości, który zniknął gdy ujrzał swoją siostrę. - Dzień dobry mała, jak się spało ?
- Bardzo dobrze - powiedziała Hermiona podchodząc do brata i całując go w policzek na powitanie. - O czym rozmawialiście?
- To.. hmm, nic ważnego - powiedział brunet mierzwiąc sobie włosy z tyłu głowy ręką.
- Ta jasne, uwaga bo uwierzę. - powiedziała dziewczyna nalewając sobie soku do szklanki. Upiła spory łyk po czym sięgnęła do jednej z szafek i wyjęła jedzenie dla kota.
- Takie wiesz, Ślizgońskie sprawy. - powiedział Malfoy i uśmiechnął się.
- Ślizgońskie? - zdziwiła się Hermiona. - Czy wy coś kombinujecie?
- Nie ! - zaprotestował od razu Blaise. - Po prostu mówię temu kretynowi, żeby odpuścił w końcu.
- Co takiego ma odpuścić? - zapytała, gdy nie usłyszała odpowiedzi zmierzyła ich tylko wzrokiem i wzruszyła ramionami. - Dobra wypad z mojego domu. Już 10 godzina, za chwilę będzie Ginny.
- No i co z tego? Chętnie dotrzymamy wam towarzystwa. - żachnął się Draco.
- Nie nie nie. Musimy się przygotować i coś jeszcze zrobić. A mamy na to bardzo mało czasu.
Dziewczyna podeszła do nich i zaczęła ich wypychać z kuchni w stronę drzwi wyjściowych.
- Ale ja ci pomogę. - powiedział Blaise próbując ją powstrzymać.
- Do widzenia ! - krzyknęła po czym wystawiła ich na podwórko i zamknęła drzwi.
- Hermiona ! No nie wygłupiaj się !
- Dobra stary, przestań. - powiedział ironicznie Draco, po chwili dodał. - Granger i tak niczego nie wytłumaczysz. To jest panna Ja-Wiem-To-Wszystko-Granger. Ona zawsze wie najlepiej.
- Nie obrażaj jej ! - słuchać było głuche uderzenie po czym cichy trzask deportacji.

Hermiona zaśmiała się cicho i poszła do siebie do pokoju po ubrania na wieczór.

poniedziałek, 12 września 2016

6. Mogę się do ciebie wprowadzić ?

 Mojito to niedrogi a jednak ekskluzywny klub. Przychodzi tu śmietanka towarzystwa ale nie tylko. Przedstawiciele klasy średniej też przewijają się przez parkiet i korytarze. Bogato zdobiona sala cieszy oko i zachęca do zabawy. Tańczące na parkiecie osoby, zapełnione loże i długi bar, przy którym zawsze siedziało kilku samotnych mężczyzn. Wysoki barman właśnie nalewał dwóm dziewczyną drinki. Zadowolone uśmiechy zagościły na ich twarzach, gdy brunet postawił przed nimi dwie szklanki. Starsza z nich zapłaciła i odwróciła się z zamiarem odejścia do loży, jednak ktoś zagrodził jej drogę.
- Cześć piękna. - uśmiechnął się do niej figlarnie  nieznajomy.
- Słucham ? - dziewczyna spojrzała na niego zdumiona.
- Dlaczego jesteś taka zdziwiona ? - puścił jej oko. - Jesteś najśliczniejszą dziewczyną tutaj.
- Chyba coś ci się pomyliło, a teraz z drogi. - powiedziała hardo Hermiona po czym ruszyła przed siebie ciągnąc za rękę Ginny.
- A ty dokąd? - mężczyzna złapał ją mocno za rękę przyciągając do siebie. - Mam ci kupić drinka, żebyś ze mną porozmawiała czy co ?
- Chyba zgłupiałeś ! A teraz mnie puść.
- Nie, nie, nie. Nie wolno pyskować.
Hermiona zaczęła się szarpać ale to nic nie pomagało. Rudowłosa ruszyła jej na pomoc ale drugi mężczyzna złapał ją o tyłu.
- W tej chwili mnie puść ! - szatynka spojrzała mu gniewnie w oczy.
- Ani mi się śni - mężczyzna pokazał jej język i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. - Piękna jesteś, idealnie wyglądałabyś w mojej pościeli.
Hermionie serce podeszło do gardła. Jeszcze nikt nigdy się tak do niej nie odzywał. Już podnosiła rękę do góry z zamiarem uderzenia niechcianego zalotnika w twarz, gdy ktoś ją wyprzedził. Po chwili szatyn leżał na podłodze trzymając się za bolącą szczękę.
- Powiedziała, że masz ją puścić. - wysyczał w jego stronę Zabini.
- Ty idioto ! - krzyknął w jego stronę mężczyzna, który trzymał Ginny. Puścił dziewczynę i ruszył w stronę Blaise podwijając rękawy. Nagle przed nim pojawił się Malfoy i zatarasował mu drogę.
- Wybierasz się dokądś ? - zapytał ironicznie.
- Z drogi dupku ! - chłopak zamachnął się na blondyna jednak on był szybszy. Zrobił unik po czym uderzył go z całej siły w brzuch pięścią. Gdy obaj mężczyźni leżeli na podłodze i próbowali się ogarnąć Malfoy wraz z Zabinim podeszli do zszokowanych dziewczyn.
- Nic wam nie jest ? - zapytał brunet ciepło przyglądając się siostrze i jej przyjaciółkę. Złapał szatynkę za rękę i obrócił sprawdzając z każdej strony. - Nie zrobił ci krzywdy?
- Nic nam nie jest Blasie, na prawdę. Dziękuję. - uśmiechnęła się ciepło do obojga.
- Co tu się dzieje ! - krzyknął gniewnie jakiś głos. Po chwili zobaczyli jak w ich stronę podąża dwójka ochroniarzy.
- Nic. - lodowaty głos Dracona wyraźnie zirytował potężnych mężczyzn.
- Jak to nic ? Bójki w tym klubie są niedozwolone. Musicie opuścić to miejsce.
- My ? Niby dlaczego ? To oni zaczęli ! - chłopak wskazał palcem na dwójkę osobników podnoszących się z podłogi. - Zaatakowali nasze dziewczyny !
- Przykro mi ale to bez znaczenia. - mężczyzna spuścił z tony ale pozostawał nie ugięty. Najwyraźniej rozumiał sytuację ale nie mógł odpuścić bo to wprowadziło by duże zamieszanie. Dziewczyny natomiast spojrzały zdziwione po sobie. Drugi ochroniarz zaczął wypychać poturbowanych podrywaczy z klubu.- Wyjdziecie sami czy mamy was wyprowadzić ?
- My nig... - zaczął Malfoy ale Hermiona zasłoniła mu usta ręką.
- Poradzimy sobie. - powiedziała pospiesznie i pociągnęła blondyna w stronę wyjścia. Po chwili dołączyli do nich Blaise i Ginny. Wyszli razem na zewnątrz, gdy tylko się tam znaleźli zaczęła się awantura.
- Jak on śmie ! Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z kim on rozmawiał ! Ludzi mojego pokroju się tak nie traktuje ! - wrzeszczał Draco. Ludzie przechadzający się obok oglądali się za nim. Niektórzy pukali się w głowę palcem inni śmiali.
- Masz racje Malfoy. Ludzi twojego pokroju powinno się zamykać w klatce. Idź lepiej poskarżyć się ojcu.- powiedziała Hermiona i pociągnęła Ginny za rękę. - Chodzi Gin idziemy się napić czegoś.
Dziewczyna przytaknęła głową i ruszyła z nią wzdłuż ulicy.
- Ej a my ?! - krzyknął za nimi brunet. - A co z nami ?!
- Radźcie sobie sami, to przez was wywalili nas z klubu. - powiedziała Hermiona przez ramie, gdy tylko zobaczyła minę swojego brata i jego przyjaciela zaśmiała się głośno. - Żartuję ! Chodźcie z nami ale bądźcie grzeczni !
Chłopcy dogonili dziewczyny w szybkim czasie i razem przemierzali chodnik. Szli w ciszy nie odzywając się do siebie. Po pewnym czasie skręcili w ciemną uliczkę.
- No, no Granger. Toś sobie wybrała idealne miejsce do picia. - powiedział Malfoy ironicznym tonem i posłał jej pasujący do niego uśmiech.
- Zamknij się i podaj mi swoją rękę. - dziewczyna zmiażdżyła go wzrokiem.
- Ale po.. - nie czekając na jego odpowiedź złapała go i Blaisa za rękę a Ginny nieśmiało chwyciła bruneta za wysuniętą w jej stronę dłoń. Poczuli znajome szarpnięcie w okolicach pępka i po chwili cała czwórka deportowała się z cichym trzaskiem tuż pod sam dom Hermiony na magicznych przedmieściach Londynu. Szatynka ruszyła przodem w stronę bramy i stanowczo pchnęła ją przed siebie. Zawiasy w metalowej konstrukcji zazgrzytały odsłaniając żwirową ścieżkę prowadzącą przed intensywnie zielony trawnik wprost pod ganek. Pod płotem rosły wysokie cedry oddzielające dom Gryfonki od ulicy. Gdzieniegdzie były rabatki z kwiatami ale prawdziwy raj na ziemi znajdował się za pięknym domem młodej panny Zabini.
Cała trójka szła w milczeniu za gospodynią. Blaise wraz z Draco podziwiali zadbany ogród i tętniące w nim życie. Natomiast Ginny była ciekawa co wyniknie z dzisiejszego wieczoru. Gdy znaleźli się już w środku Hermiona zrzuciła z siebie płaszcz i powiesiła go na najbliższym wieszaku, reszta poszła za jej przykładem.
- Na co masz ochotę kochanie ? - najstarsza z dziewcząt zwróciła się w stronę swojej przyjaciółki. Ale zanim ta zdążyła jej odpowiedzieć wyprzedził ją pewien ślizgon.
- W sumie to mi obojętne, ale preferowałbym Ognistą Whisky i ciebie w bieliźnie na moim łóżku. A tak po za tym nie musisz się do mnie od razu zwracać z taką czułością.
- Bardzo zabawne fretko. - Hermiona uśmiechnęła się do niego cynicznie a Zabini trzepnął go wnętrzem dłoni po głowie sycząc coś w rodzaju "nie mów tak do mojej siostry". Jednak młody Malfoy pozostał niewzruszony i jeszcze intensywniej zaczął wpatrywać się w szatynkę.
- Z cynizmem ci nie do twarzy.- dziewczyny prychnęła pogardliwie i ruszyła w głąb domu do salony, w którym obok kominka znajdował się barek z alkoholem. Rzadko kiedy z niego korzystała. Robiła to jedynie w przypadkach, gdy razem z przyjaciółką nie chciało im się stroić i wychodzić z domu. Dzisiaj mimo szykownych strojów musiały spędzić ten wieczór tylko w swoim towarzystwie.
Hermiona wyjęła z barku butelkę z bursztynowym płynem i zaklęciem z kuchni cztery kryształowe szklanki i cole dla Ginny. Postawiła wszystko na szklanym stoliku do kawy obok sofy a sama usiadła na podłodze na jednej poduszce tuż obok niego. Nie czekając aż reszta do niej dołączy zaczęła nalewać trunek, do jednego z nich dolała wspomniany napój.
- Nie pytam czy pijecie z colą czy nie bo to chyba oczywiste. - uśmiechnęła się do brata, gdy razem z pozostałą dwójką usiedli na kanapie.
- A co jeśli jednak potrzebują popity ? - odezwała się w końcu najmłodsza latorośl Wesleyów.
- W takim wypadku muszę was przeprosić ale w tym domu nie ma miejsca dla ciot. - Hermiona zaśmiała się wdzięcznie i puściła do Ginny oczko.
- No wielkie dzięki ! - oburzyła się ryża.
- No przecież o tobie nie mówię - szatynka posłała jej szelmowski uśmiech i upiła łyk ze swojej szklanki. Pozostali poszli jej przykładem.
- Opowiadaj mała jak poszła rozmowa - odezwał się Blaise śmiejąc - duży był szok ?
- To to na pewno, bez złości też się nie obyło... - dziewczyna spuściła nieco głowę i skupiła swój wzrok na trunku omijając spojrzenia reszty.
- No nie mów, że święty Potter zrobił ci awanturę - zakpił Malfoy, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego o czym rozmawia rodzeństwo.
- On nie i nie mów tak o nim. - Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie i kontynuowała rozmowę z bratem. - Harry zachował się bardzo w porządku, tylko Ron się bardzo wkurzył. Zaczął na mnie krzyczeć tak jakby to była moja wina... I jeszcze powiedział, że...
Zapadła cisza, ponieważ panna Zabini uświadomiła sobie, że powiedziała o dwa słowa za dużo. Przez swoją głupotę spłonęła bardzo mocnym i wyraźnym rumieńcem. Blaise opacznie to zrozumiał i zaczął się denerwować.
- Co takiego powiedział ten kretyn ?! - pieklił się brunet przez co też zrobił się czerwony na twarzy jednak nie było u niego to tak widoczne jak u jego siostry.
- Nic takiego.. - odparła lekko skrępowana.
- Obraził cie ? - zapytał, a gdy nie uzyskał odpowiedzi kontynuował. - Zabiję go !
- Blaise ! Nie powiedział nic złego ! - wrzasnęła szatynka. - Tylko lekko ze mnie zaszydził pytając czy mam zamiar przeprowadzić się do lochów i stwierdził, że Malfoy będzie moim przyszłym chłopakiem. Nic wielkiego, tylko głupie teksty.
- Haha - zaśmiał się brunet. - Z tego co mi wiadomo to nawet w wierzy Gryffindoru nie będziesz mieszkać.
- Jak to ? - zdziwiła się gryfonka.
- Tak to - odpowiedział jej promiennie się uśmiechając. - jako prefekt naczelny zapewne dostaniesz prywatną kwaterę gdzieś na czwartym piętrze. - zaśmiał się jeszcze wdzięcznie po czym spoważniał. - A z tym kretynem nie będziesz. Nie wyrażam na to zgody.
- To chyba nie od ciebie zależy Diable. - Malfoy posłał mu cyniczny uśmiech jednak widząc minę swojego kolegi od razu spoważniał. - Jednak ja nie zamierzam robić w tym kierunku nic. Granger nie jest w moim typie. Nie lubię sztywnych kujonic.
Blaise posłał w kierunku kolegi mordercze spojrzenie po czym trzepnął go wierzchem dłoni znowu powtarzając słowa typy "nie mów tak o mojej siostrze".
- A wracając do prywatnych dormitoriów. Ja też jestem prefektem naczelnym, - Draco uśmiechnął się do szatynki. - więc zapewne będziemy dzielić pokój wspólny.
- Raczej nie będę tam spędzać z tobą czasu. - powiedziała zimno dziewczyna i zwróciła się do przyjaciółki. - Ginny pogadam z McGonagall jeszcze w pociągu i zapytam czy możesz zamieszkać ze mną. W końcu też jesteś prefektem, może nie naczelnym ale jednak. Z tobą będzie mi raźniej.
- Świetny pomysł - pisnęła szczęśliwa dziewczyna biorąc łyk napoju. - Może Malfoy zapyta o to samo odnośnie Zabiniego. To będzie fair.
- Masz rację, ale nie wiem czy jeden pokój wytrzyma taką ilość testosteronu.
Obie dziewczyny zaśmiały się. Młodzi ludzie pili jeszcze przez długie godziny, gdy skończyła im się butelka sięgnęli po następną, a gdy i ta się skończyła otworzyli jeszcze jedną. Śmiali się dużo i rozmawiali. Zaczęli się przyzwyczajać do swojego towarzystwa. W pewnym momencie Blaise odezwał się grobowym tonem.
- Jest sprawa Hermi.
- Jaka Baisku ? - rodzeństwo zaśmiało się na dźwięk tych zdrobnień.
- Matka organizuje bal. - zaśmiał się cynicznie. - Coś w stylu gali na cześć cudownego odnalezienia jej ukochanej córeczki. Musisz oczywiście na nim być. - uśmiechnął się wesoło widząc jej zagubioną minę. - Nie przejmuj się będę obok. A i nalegała żebyś zaprosiła swoich najbliższych przyjaciół. Weasley odpada ale Pottera chyba jeszcze zaprosisz ?
- Oczywiście, że Harry i Ginny ze mną przyjdą ! - zaperzyła się szatynka. - I jeśli ktoś z Weasleyów też będzie chciał przyjść ze mną to go wezmę. Chociaż masz rację, nie sądzę żeby Ron miał na coś takiego ochotę.
Hermiona lekko posmutniała, lecz starała się tego po sobie nie pokazać.
- Bal jest w tą niedzielę. - Zabini zauważył co dzieje się z jego siostrą i postanowił zmienić temat. - Mogę się do ciebie wprowadzić ?




poniedziałek, 20 czerwca 2016

5. Malfoy to twój przyszły chłopak

- Zachowamy to w sekrecie. - powiedział z chytrym uśmiechem klaszcząc w dłonie. Dziewczyna spojrzała na niego krytycznie, już zamierzała coś odpowiedzieć, gdy ten uniósł rękę uciszając ją i kontynuował swoją wypowiedź. - Może nie jesteś szlamą, ale wszyscy cię za taką mają a ja nie chciałbym, żeby ludzie się zaczęli ze mnie śmiać.
- Od kiedy tak cię interesuje zdanie innych? - powiedziała szyderczo. Zabini posłał jej smutny uśmiech i wzruszył ramionami.
- To nie tak, że się tym przejmuje... - spuścił smutno głowie. - Tylko od dzieciństwa wszyscy mnie wspierali i dawali nadzieję, że kiedyś odnajdzie się moja siostra. Pansy i reszta dziewczyn wyobrażały ją sobie jaką przepiękną brunetkę z błękitnymi oczami. Wiesz nasz ojciec takie miał...
Hermionie zrobiło się go strasznie żal, więc w pierwszym odruchu położyła mu rękę na ramieniu i mocno ścisnęła. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony ale nie odtrącił jej.
- Może nie jestem jak z ich wyobrażeń ale jeśli się przyczepią będziemy mieć je gdzieś. - uśmiechnęła się do niego promiennie. - Jesteśmy rodziną Zabini. Nie zrezygnuję z was tak szybko. Wiesz... tylko wy mi zostaliście.
Blasie westchnął przeciągle i odwzajemnił jej uśmiech.
- Jak to się mówi, rodziny się nie wybiera. A tak poza tym to gdzie się wybierałaś siostrzyczko ? - spytał śmiesznie akcentując ostatnie słowo. Hermiona zaśmiała się krótko.
- Miałam plan odwiedzić Ginny, też to straszne przeżywa i zapewne jest ciekawa co z tego wyszło.
- No to pokrzyżuję ci plany, bo w tym momencie zabieram cie na lody. - posłał jej szelmowski uśmiech po czym mimo jej protestów objął ją ramieniem. Dziewczyna poczuła szarpnięcie w okolicach pępka i po chwili byli już na ulicy Pokątnej.
- Nie boisz się ze mną pokazać ? - zapytała uważnie przyglądając się brunetowi.
- Jak mi to sama przed chwilą ładnie wytłumaczyłaś, jesteśmy rodziną i musimy się wspierać.
Uśmiechnęła się do niego i pozwoliła poprowadzić do kawiarni. Usiedli przy stoliku na zewnątrz.
- Zawsze tu przychodzę z Ginny. - uśmiechnęła się ciepło szatynka.
- A ja z Draco. - po jego wypowiedzi zaśmiali się głośno. - Więc co lubisz robić w wolnym czasie ? Tylko mi nie mów, że czytać ?
- Hmm..- zamyśliła się oplatając kosmyk włosów w okół palca. - Czasami, gdy jestem sama lubię śpiewać. Albo wychodzę z Ginny potańczyć tak jak ostatnio, gdy was spotkałyśmy. Oprócz tego jak sam dobrze wiesz lubię się uczyć, wiem, że to może być dziwne ale mi to sprawia przyjemność.
- Jesteś dziwna Granger. - powiedział do niej chłopak po czym się do niej ciepło uśmiechnął. - Z tego co mi mama opowiadała nasz tata był taki sam. Jak byłem mały a ty zniknęłaś śpiewał mi kołysanki albo czytał bajki na dobranoc. Matka mi także opowiadała, że gdy ją poznał śpiewał jej serenady na błoniach by ta tylko zwróciła na niego uwagę. Ckliwy romantyk.
Prychnął cicho po czym gestem ręki przywołał kelnerkę do stolika. Zamówił dla siebie lody orzechowe i mocną kawę. Zdziwił się, gdy gryfonka zamówiła to samo.
- No co to moje ulubione połączenie. - uśmiechnęła się po czym dodała. - A wracając do naszego taty, musiał być dobrym człowiekiem i mieć wielkie serce. Chciałaby kiedyś spotkać kogoś takiego.
Hermiona rozmarzyła się a Baise zaśmiał się cicho.
- Może i był dobry, ale przez swoje zmartwienia zabił się i zostawił matkę samą ze wszystkim. Nienawidzę go za to.
- Nie możesz być dla niego taki krytyczny. - oburzyła się. - Każdy człowiek na swój sposób przechodzi przez problemy, trzeba to umieć rozumieć.
- Ale ja to rozumiem ! - krzyknął. - Tylko cholera mnie strzela, gdy sobie pomyślę, że mógł z nią porozmawiać a nie zostawiać ją samą. Przecież tak bardzo ją kochał...
- To to nie było małżeństwo aranżowane ? - zdumiała się. - Przecież wiem jak to jest w takich rodach..
- Z początku było - przerwał jej. - ale później ojciec serio zakochał się w matce a ona w nim. Żałuję, że nie miałem szansy go bliżej poznać...
Hermiona wyciągnęła rękę w stronę swojego brata lecz ten nieznacznie się odsunął.
- Rozumiem cie... Jest mi strasznie przykro, że to się wszystko tak potoczyło. Gdybym miała tylko na to jakiś wpływ... - zwiesiła głowę ze smutkiem.
- Dobra, weź się tym nie przejmuj. - poklepał ją w ramię. - Było minęło, trzeba się cieszyć dniem dzisiejszym.
Po chwili do ich stolika z zamówieniem podeszła kelnerka. Resztę posiłku skonsumowali rozmawiając o swoich zainteresowaniach. Gryfonka zdradziła mu, że uwielbia tańczyć, śpiewać i rysować. Natomiast ślizgon powiedział jej, że nie wyobraża sobie dnia bez partii szachów. Prowadzili rozmowę na inteligentne tematy nie przejmując się tym, że w niektórych kwestiach mają odmienne zdania. Hermionie na przykład nie podobało się to, że czarodzieje tak wykorzystują skrzaty, Balise jej w tym czasie tłumaczył, że to zależy od czarodzieja i, że większość tych stworzeń jest dumna z tego, że może pracować dla takich znamienitych rodów. Każda sielanka nie trwa długo, ich też nie trwała bo po pewnym czasie przyłączyły się do nich nieproszone osoby.
- Diabełku a co ty tu robisz z tą SZLAMĄ ! - oburzyła się Pansy.
- Nie twój interes, poza tym nie mów tak do mnie i nie obrażaj Hermiony. - wysyczał jej tonem, którego sam Salazar by pozazdrościł.
- Dlaczego ty jej bronisz ? Czyżbyś był z nią na randce ? - trzy zniesmaczone twarze zwróciły się w stronę gryfonki z mordem w oczach.
- Nie. A teraz zjeżdżaj stąd. - warknął gniewnie. Nie musiał nic więcej dodawał, ponieważ Parkinson złapała siostry Greengrass za łokcie i szybko zniknęła z ich oczu.
- No nieźle Diabełku. - zaśmiała się Hermiona na co Zabini się skrzywił. - Na mnie też już pora. Musze odwiedzić Ginny i zając się kilkoma rzeczami w domu.
- Może pójdziemy dziś znowu do klubu ? - uśmiechnął się do niej zachęcająco. Sama myśl, że mogłaby przyjść z wiewiórą napawała go błogością.
- No nie wiem, zobaczę co Ginny myśli na ten temat. Nie myśl, że nie widzę jak na nią patrzysz. - puściła mu oko i już jej nie było. Chłopak spędzi jeszcze chwilę w kawiarni po czym płacą deportował się pod dom swojego przyjaciela.

Stał właśnie pod wielką żelazną bramą i zastanawiał się co powie Draconowi. Bał się strasznie jego reakcji ale słowa jego siostry pobrzmiewały mu w głowie. Może nie jestem jak z ich wyobrażeń ale jeśli się przyczepią będziemy mieć je gdzieś. Westchnął ciężko. Ona ma racje, walić to. Niech sobie myśli co chce. Rodzinę ma się jedną a przyjaciół mogę mieć jeszcze milion. Pchnął mocno bramę po czym wkroczył na żwirowaną dróżkę. Szedł pewnym siebie krokiem do wielkich drzwi. Zapukał mocno w nie i odczekał chwile, aż ktoś je otworzy.
- Dzień dobry panie Zabini. Pan Malfoy jest w swoim pokoju, już idę go powiadomić, że pan przybył. - skrzat ukłonił się nisko otwierając mu drzwi. Brunet ruszył bez słowa na górę. Przechodząc przez długi korytarz dalej myślał jak przekaże przyjacielowi nowinę. Gdy dotarł pod drzwi jego sypialni bez pukania wpakował się do środka. Malfoy siedział w swoim ulubionym skórzanym fotelu i popijał bursztynowy napój.
- Diable, jak ci poszedł obiad? - zapytał ironicznie blondyn. - Ciężko strawny ?
- Weź nic nie mów... - machnął ręką na jego zaczepki. - Nigdy nie zgadniesz kto jest moja siostrą.
- Tylko nie mów, że to Pomyluna. - zaśmiał się szyderczo Draco.
- No co ty. Aż tak źle być nie może. - odpowiedział spokojnie. - To Panna-Ja-Wiem-To-Wszystko-Granger.
- Co ty pleciesz ?! - blondyna zatkało. Spojrzał na swojego kolegę z politowaniem. - Już prędzej bym stawiał, że twoją siostrą jest ta pokraka Longbottom niż szlama. Nigdy bym nie pomyślał, że to właśnie Granger jest tym zaginionym dzieckiem.
- Wiesz, tak myślę, że nikt by na to nie wpadł. - zaśmiał się ponuro. Podszedł do bogato zdobionego barku i nalał sobie trochę ulubionego trunku. - A tak tam u ciebie?
- Wypuścili mojego ojca. - prychnął wychylając duży łuk ze swojej szklanki. - On jeszcze ma czelność żądać ode mnie bym wziął ślub z tą małą Greengrass.
- Więc jednak nie pomyliłem się widząc ich dzisiaj w Big Benie. Myślałem, że mam tylko omamy z głodu. - odpowiedział, kiedy nie doczekał się odpowiedzi ze strony Dracona kontynuował. - Nie martw się, będzie dobrze. Kiedy niby ma być ten nieszczęsny ślub ?
- W sierpniu przyszłego roku. - westchnął przeciągle. - Ja jestem za młody by się żenić ! Jeszcze całe życie przede mną, chce się wyszaleć !
Wstał z fotela i zaczął przechadzać się po swoim pokoju żywo gestykulując. Miał tyle planów. Już wiedział co pierwsze zrobi w kolejności, gdy opuści szkołę. Chciał wyjechać do Hiszpanii i zamieszkać w krainie Basków niedaleko Bilbao. Miał tam kupić małą winnice i spędzić całe wakacje. Jego plany legły w gruzach a on nie wiedział co ma zrobić.
- Nie martw się, jeszcze nic straconego. Przecież to cały rok. - uśmiechnął się do niego ciepło brunet na co Malfoy tylko prychnął. - A teraz mój Smoku odrzuć swoje troski na bok i szykuj się na wieczór.
- Och czyżbyś chciał mnie porwać do klubu ? -zapytał podejrzliwie.
- Owszem. - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Czy Granger i Weasley też tam będą ?
- Tego to nie wiem. - wzruszył smutno ramionami ale po chwili posłał mu jeszcze szczęśliwszy uśmiech - Prawdopodobnie tak ! Czekam tylko na odpowiedź.
- Merlinie czym ja sobie na to zasłużyłem ? - blondyn zwiesił głowę. - Ojciec na wolności, gówniara moją przyszłą żoną, Granger czystej krwi i jeszcze Balise się szaleju najadł. Za jakie grzechy?
- Nie dramatyzuj Smoku, przecież to chyba dobrze, że Hermiona nie jest szlamą. Teraz możesz do niej startować nie przejmując się tym co inni pomyślą, chociaż ja bym miał pewne przeciwwskazania.
- Spokojnie Diable ! - uniósł ręce do góry widząc jego zabójczy wzrok. - Nie zamierzam się do niej zbliżyć. Ona dla mnie dalej jest szlamą. Poza tym po co miałbym do niej startować ?
- No nie wiem - zaśmiał się teatralnie. - Bo ci się podoba ?
- Wcale mi się nie podoba ! - obruszył się. - Była, jest i będzie nic nie wartą szlamą dla mnie !
- Z szacunkiem ! Mówisz o mojej siostrze ! - wstał z fotela i podszedł do niego gwałtownie. - Nie życzę sobie byś obrażał moją siostrę. Rozumiesz ?
Draco zdobył się tylko na skinienie głową. Więcej już nie rozmawiali na temat Hermiony. Malfoy zajął się przygotowywaniami do wieczorów a Zabini czekał w fotelu na wiadomość od siostry popijając Ognistą Whisky i wyglądając przez okno na ciemniejące wieczorne niebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Właśnie deportowała się przed Norę i stała na wielkim polu. Z daleka dobiegł ją gwar rozmów prowadzonych w środku. Tak zawsze się coś dzieje, pomyślała i zaczęła się przedzierać przez wysoką trawę w stronę chaty. Kiedy zbliżyła się do drewnianych drzwi zapukała intensywnie w nie. Po chwili rozwarły się i w progu stanęła Pani Weasley.
- Ach Hermiona ! Jak miło cie widzieć ! - uściskała ją serdecznie i zaprosiła do środka. - Proszę wejdź, Napijesz się czegoś a może jesteś głodna ? Właśnie szykuję obiad.
- Ja dziękuję już jadłam. Czy jest może Ginny ? - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Tak u siebie w pokoju. Chyba na ciebie czeka. - Molly posłała jej szczery uśmiech i ruszyła z powrotem do kuchni. Hermiona w tym czasie ruszyła w stronę schodów. Po drodze minęła Georgea, który grał z Ronem w eksplodującego durnia oraz Harryego, który zabawiał małego Teda.
- Cześć Hermiona. - przywitali się z nią niemal jednocześnie.
- Cześć wam. - pomachała w ich stronę. - Później do was zajrzę.
Wspinała się właśnie po schodach, gdy ktoś złapał ją za rękę.
- Będziemy mogli porozmawiać ? - zapytał nieśmiało Ron. Dziewczyna przeczuwała o co może mu chodzić i nie bardzo chciała o tym z nim teraz rozmawiać.
- Dobrze ale później. - wyswobodziła się z jego uścisku i pobiegła po schodach na górę. Bez pukania weszła do pokoju swojej przyjaciółki i położyła się na jej łóżku.
- Cześć kochanie. - rudowłosa dziewczyna położyła się obok niej i zwróciła w jej stronę podpierając się łokciem. - Jak poszło ?
- Wiesz nie było tak źle. Z początku mój brat nie był zadowolony, że to akurat ja jestem jego siostrą ale w końcu się jakoś dogadaliśmy. Moja matka jest piękną, ma takie same oczy jak ja. Wygląda jakby była w naszym wieku. - słowa wydobywały się z ust panny Zabini z prędkością karabinu maszynowego.
- A kim oni są ? - zapytała w końcu.
- Nigdy nie zgadniesz - Hermiona zaśmiała się i spojrzała na przyjaciółkę wyczekująco.
- Skoro tak mówisz. - zaśmiała sie cicho. - Tylko mi nie mów, ze to Zabini albo Malfoy. Już prędzej w Nevilla uwierzyła.
- Kurcze umiesz strzelać, powinnaś zagrać na loterii. - oczy młodszej z dziewczyn powiększyły się do granic możliwości.
- K..który? - tylko tyle zdołała wydukać.
- Zabini. Wiem dla mnie też to jest dziwne. Ale w sumie on nie jest taki zły, w odróżnieniu od Malfoya jest inteligentny i da się z nim porozmawiać na różne tematy.
- Merlinie toż to apokalipsa ! - Ginny usiadła gwałtownie na łóżku. - Opowiadaj mi wszystko ze szczegółami.
Hermiona znowu się zaśmiała po czym streściła jej cały pobyt w restauracji oraz kawiarni. Nie ominęła nic, zaśmiała się gdy mówiła jej jak wiele ma wspólnego z Balisem i ze swoją rodzicielką. Na koniec powiedziała jej o propozycji chłopaka.
- To co chcesz iść ? - spojrzała na przyjaciółkę niepewnie. - Wiesz zawsze możemy iść same albo w ogóle.
- Chyba nie mam dziś nastroju na takie coś... - najmłodsza z Weasley'ów posmutniała.
- Co się dzieje Gin ? - objęła ją ramieniem kołysząc lekko.
- Harry ze mną zerwał...- zachlipała po czym rozpłakała się na dobre w ramionach przyjaciółki. - Zrobił to już wczoraj ale ja miałam nadzieję, że zmieni zdanie. Jednakże dziś mi dosadnie wytłumaczył, że to nie ma sensu, że nasz związek nie wytrzyma tej próby czasu.
- Jaki debil. - w Hermionie się gotowało. - W takim razie musimy koniecznie iść, do tego powiemy z kim. Trzeba mu utrzeć nosa. Niech zobaczy co traci.
- Ale... ale co będzie jak mnie wyśmieje ? - spojrzała na nią smutnymi oczami.
Hermiona odsunęła ją od siebie na kilka centymetrów po czym odpowiedziała dziwnie spokojnym tonem - Wtedy będzie dostanie ode mnie tak, że w Proroku Codziennym nagłówki będą krzyczeć " Chłopiec Który Przeżył ponownie nie przeżył'' albo ''Złoty Chłopiec już nie jest taki bez skazy, patrzcie na jego nos''
Dziewczyny roześmiały się po czym starsza z nich wzięła kawałek pergaminy i pióro. W Mojito o 21. Hermiona napisała starannie, przyłożyła różdżkę do listu i wypowiedziała cicho zaklęcie. Karteczka zniknęła trafiając w prost do rąk odbiorcy.
- Chodź idziemy im wszystko powiedzieć. - pociągnęła Ginny w stronę drzwi.
Pani Weasley nakładała właśnie obiad na talerze, gdy te przysiadły się do stoły. Cała rodzina oraz Harry spojrzeli na nie z uśmiechem.
- Muszę wam coś powiedzieć. - powiedziała szatynka.
- Hermi możemy porozmawiać..
- Nie teraz Ron. - przerwała mu. - To bardzo ważne. Chciałabym żebyście dowiedzieli się o tym ode mnie na nie z gazet.
Wszyscy ucichli i pozwolili jej spokojnie mówić.
- Przed wczoraj dowiedziałam się, że nie jestem córką moich rodziców. - spojrzała na każdego po kolei. Molly złapała się za pierś, Artur był dziwnie spokojny natomiast Harry z Georgem i Ronem spojrzeli na siebie zdziwieni.
- W takim razie kim są twoi rodzice kochanie ? - zapytała pani domu siadając na krześle.
- Są nimi państwo Zabini, natomiast Blaise jest moim bratem.
- To jakiś absurd ! Żartujesz sobie z nas Hermiono ! - Ron wstał gwałtownie ze swojego siedzenia. - Może mi jeszcze powiesz, że się z nim zaprzyjaźniłaś a Malfoy to twój przyszły chłopak !
- Nie przerywaj mi teraz Ronaldzie ! Dogadałam się z nim w końcu jest moją rodziną ! A z tą fretką nic mnie nie łączy i nigdy nie będzie !
- Normalnie w to nie wierzę ! Po tylu latach wyzwisk ty się z nim dogadałaś ! Dogadałaś ?! Czy ty się słyszysz Hermiono !?
- Nie mam zamiaru się z tobą o to kłócić. To moja rodzina, tylko ich mam na tym świecie !
- A my to się już nie liczymy dla ciebie zupełnie ?! No tak, masz teraz bogatych rodziców i status krwi. Już nikt cie nie nazwie szlamą ! Może od razu przeprowadź się do lochów ?! - wrzasnął po czym opuścił pomieszczenie.
- To nie tak ! Ron wróć !- wołała za nim jednak bezskutecznie. Smutna zwiesiła głowę.
- Hermiono kochanie, nie przejmuj się nim. Już ja sobie z nim porozmawiam. - Molly podeszła do niej i uściskała. - Rozumiem cie i nie potępiam. My wszyscy to rozumiemy. Rodzina jest ważna. Nie jest istotne jaka jest tylko, że się ją ma.
- Dziękuję. - Hermiona spojrzała na wszystkich obecnych przy stole. Każdy patrzył się na nią z miłością i troską. - Wy też jesteście moją rodziną i zawsze będziecie.

wtorek, 17 maja 2016

Rozdział XVIII

Przemierzałam korytarze szybkim tempem rozmyślając o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Byłam wykończona psychicznie nie tylko zaklęciem  Protegoimpus. W tym momencie najbardziej przejmowałam się tym co powiedział mi wcześniej Ron. A co jeśli miał racje i Draco tak na prawdę przez cały czas pomaga swojej ciotce. Czy w takim razie wszystkie jego gesty, słowa i czyny były sztuczne. Czy robił to tylko po to by mnie wykorzystać i doprowadzić do niej. Nie to bezsensu, jakby chciał to zrobić zrobiłby to już wcześniej. Szepnęłam do siebie w myślach. W cichy dotarłam do Malfoya i nieznacznie przywitałam się z nim skinieniem głowy. Ruszyliśmy korytarzem, gdy ten postanowił zacząć rozmowę.
- Jak się masz ? - zagaił niby od niechcenia przejeżdżając ręką po włosach, które wyglądały jakby przykleił je do głowy grubą warstwą żelu.
- Dobrze. - odparłam krótko - Jestem tylko zmęczona całym dniem. Odwalmy ten patrol szybko i wracajmy do dormitorium.
Zgodził się ze mną cichym mruknięciem i ruszył przodem w ciemność. Przez resztę drogi już się nie odezwał. 

                                                                ***
 Powoli mijały kolejne dni a za nimi tygodnie. Każdy kolejny wyglądał jak cień poprzedniego. Dzień w dzień to samo. Śniadanie, zajęcia następnie obiad potem zajęcia z McGonagall, kolacja a na koniec patrol z Draco. Jedynie weekendy wyglądały trochę inaczej. Miałam wtedy wolne od normalnych szkolnych lekcji za to więcej ćwiczeń z dyrektorką. Nie zdążyłam się obejrzeć a już przyszedł grudzień i zbliżały się święta. Długo rozmyślałam nad tym co zrobić. Wyjazd do domu nie wchodzi w ogóle w grę a siedzenie w zamknięta w Hogwardzie może być nudne. Na szczęście Draco zdeklarował się, że ze mną zostanie jeśli nie wyjadę do domu na święta. Strasznie upierał się przy tym bym została w zamku tłumacząc, że się o mnie martwi.


Wracałam właśnie od Hagrida wraz z Ginny i Harrym, gdy pierwsze płatki śniegu spadły na błonia. W szybkim czasie zrobiło się ich więcej, co dodało temu miejscu jeszcze więcej magii.
- Nareszcie spadł śnieg - ucieszyła się ruda osóbka. 
- Fakt, długo to mu zajęło. Już połowa grudnia - zaśmiał się Harry, po czym spojrzał na mnie poważnie. - Zostało mało czasu, jak się miewasz ?
- Jeśli pytasz się o to jak czuję się z tym, że termin mojej śmierci wyznaczony jest gdzieś tak pod koniec tego roku, to muszę ci powiedzieć, że fatalnie. Chociaż już dużo o tym myślałam, więc powinnam się z tym oswoić. - posłałam mu blady uśmiech i spróbowałam się zaśmiać.
- Oj Hermiona, nie dramatyzuj - odezwała się lekko Ginny, jednak szybko spoważniała. - Znaczy ja wiem, że to jest ważna sprawa i w ogóle ale ty jesteś Hermiona Granger. Uratowałaś Hogwart, pomogłaś Harry'emu dostać się do kamienia filozoficznego, odnaleźć komnatę tajemnic i przyczyniłaś się jeszcze do innych sukcesów. Tyle w życiu osiągnęłaś i nie raz się naraziłaś, więc z tą flądrą też sobie poradzisz. 
- Dzięki kochanie, to było piękne przemówienie. Od razu mi lepiej. - posłałam jej szeroki uśmiech i przytuliłam mocno do siebie. 

Resztę dnia spędziłam na robieniu notatek na numerologię. Po jakiejś godzinie miałam już zapisane małym drukiem dwie strony pergaminu. Właśnie miałam zabrać się za eliksiry, kiedy do mojego dormitorium bez pukania wpadł blondwłosy mężczyzna siadając na moim łóżku. 
- Co tam robisz kochanie ? - zapytał i nie czekając na odpowiedź sam sobie dokończył. - Znowu się uczysz, powinnaś zrobić sobie chwilę przerwy. 
Wyciągnął do mnie rękę i teatralnie poklepał miejsce koło siebie. Posłusznie wstałam i usiadłam obok niego.
- Mam już szczerze dość, głowa mi pęka.
- No widzisz, za dużo pracujesz - położył się pociągając mnie za sobą, jednak ja usiadłam po turecku na przeciwko niego i zaczęłam uważnie mu się przyglądać. 
- Co tak patrzysz ? - zapytał - Ej co Ty robisz ?
Odsunął się lekko kiedy zobaczył jak wyciągam w stronę jego głowy moją dłoń.
- Cicho bądź i mi nie przeszkadzaj.
Posłusznie zamilkł i pozwolił mi dotknąć swojej głowy. Powoli wplotłam palce we włosy Malfoya i delikatnie je zmierzwiłam. Cofnęłam rękę przyjrzałam się mu i powtórzyłam tą czynność tym razem mocniej roztrzepując mu włosy.
- Ej przestań ! Zniszczysz mi fryzurę ! - oburzył się.
- O to właśnie chodzi fretko. - przyłożyłam mu palec do ust, nakazując mu znowu umilknąć i powróciłam do swojego dzieła. Tym razem użyłam obu rąk. Roztrzepałam włosy po czym poukładałam je lekko tak, że opadały mu nonszalancko na twarz.
-Tak wyglądasz lepiej - uśmiechnęłam się do niego ciepło. - Nie powinieneś ich tak ulizywać do tyłu pozwolić im, żyć swoim życie. Popatrz, - sięgnęłam po lusterko i wręczyłam je chłopakowi - widzisz o co mi chodzi ?
- No, no Granger. Wyglądam bosko - uśmiechnął się do mnie figlarnie. - Teraz każda będzie moja.
- No pewnie, chyba w snach - rzuciłam w niego poduszkom kładąc się obok. - A propos snów, jest już późno. Dobranoc.
- Dobranoc kochanie - szepnął mi we włosy przytulając się do mnie. Po niedługim czasie odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

Zimny wiatr i śnieg smagały moją twarz. Pod stopami czułam skrzypienie śniegu. Co jakiś czas dostawałam jakąś gałęzią w twarz ale dalej twardo parłam na przód. Nie wiedziałam gdzie idę ale czułam się tak jakbym musiała iść akurat w tę stronę. Śnieg padał coraz mocniej a ja coraz bardziej zagłębiałam się w ciemny las. W końcu między drzewami ujrzałam jak delikatnie przebija się światło księżyca. Ręka piekła mnie coraz bardziej ale nie zatrzymywałam się. Gdy minęłam ostatnie drzewo przede mną wyłoniła się polana w kształcie idealnego okręgu. Na środku niej stały dwie postacie, które od razu rozpoznałam. 
- To stanie się, gdy śnieg cały pokryję ziemię ! - krzyknęła kobieta.
- Hermiono proszę wybacz mi... - wykrzyknął chłopak ale ona szybko mu przerwała. 
- Avada Kedavra !

Zerwałam się jak oparzona i szybko usiadłam na łóżku. Mój krzyk obudził Dracona, który właśnie przyglądał mi się bacznie.
- Co się stanie ? - tylko tyle zdążyłam usłyszeć, a później była już tylko ciemność.