Lista Rozdziałów

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział XIV

Powolnie mijały kolejne dni a za nimi tygodnie. Codzienna rutyna zaczynała mnie już powoli dobijać. Miałam tego już dość. Budziłam się każdego ranka w objęciach Ślizgona. Zdarzały się jednak dni, kiedy śniły mi się dziwne sceny związane z Malfoyem. Budziłam się wtedy i od razu od niego odsuwałam. Mimowolnie płonęłam rumieńcem, kiedy chłopak się przebudzał. Udawałam, że śpię dalej i po prostu kręcę się w łóżku.

Powoli zaczynałam opanowywać Oklumencję dlatego zawsze przed snem i od razu po przebudzeniu blokowałam swój umysł. Nie chciałam, żeby Draco wiedział, iż mi się śni. Dzięki temu miałam choć trochę prywatności bo chłopak starał się spędzać ze mną każdą chwilę. Tak jakby bał się, że mogę zaraz wyzionąć ducha. To było trochę uporczywe jednakże bardzo miłe z jego strony. Inni członkowie domu węża śmiali się z tego. Niekiedy zdarzały się dni, w których rzucali w moją bądź Malfoya stronę chamskie i wredne docinki albo wyśmiewali go, że został przyjacielem szlam. Pewnego dnia przegięli i musiałam trzymać Dracona, który ruszył już w ich stronę z zamiarem rzucenia Avadą w pierwszego lepszego zgrywusa ze Slitherinu. Naśmiewali się wtedy z niego, że znalazł sobie nową dziewczynę, która urodzi mu charłacze dzieci. Jego mina była bezcenna. Gdyby nie powaga sytuacji i różdżka w dłoni Malfoya, śmiałabym się bez końca. Był cały czerwony na twarzy i spięty a jego oczy cisnęły błyskawicami. Jakby wzrok mógł zabijać już dawno było by o pięciu Ślizgonów mniej.

Wrześniowe dni ciągnęły się w nieskończoność, pewnie dlatego, że wyglądały identycznie. Pobudka, śniadanie, lekcje a później dodatkowe lekcje z Harrym i Malfoyem i do spania. Ehh miałam już tego dość. Jednak ostatniego dnia września, kiedy pisałam esej na Eliksiry o Veritaserum zjawił się w mojej sypialni skrzat domowy o imieniu Iskierka. Ta sama skrzatka, którą wysłał Snape do skrzydła szpitalnego. Mała była cała zadyszana i zlękniona.
- Panno Granger! Panno Granger! - piszczała zaraz po tym jak się ukłoniła na dobry wieczór. - Proszę ze mną do Pani Pomfrey! Pan Snape i Pani McGonagall już tam na Panią czekają! Proszę się śpieszyć to coś na prawdę pilnego!
- Dobrze już idę. - powiedziałam do niej uśmiechając się lekko. Zarzuciłam na siebie szkolną szatę, dzisiejszy wieczór był na prawdę chłodny. Wyszłam zaraz za skrzatem z pokoju i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Gdzie ty się wybierasz Granger? - rzucił drwiąco w moją stronę Draco siedząc na kanapie przy kominku tuż obok Zabiniego.
- Nie Twój interes, to Cię nie dotyczy Malfoy. - odpowiedziałam mu w identyczny sposób zwalniając lekko krok.
- Właśnie, że dotyczy. Snape kazał mi Cię pilnować, dlatego idę teraz z Tobą. Zabini poczekaj tu. - powiedział wstając i ruszył w moją stronę.
- Nigdzie ze mną nie idziesz. Zostań ze swoim kolegą i dalej pij Ognistą Whiskey. Poradzę sobie sama, w sumie nie jestem sama bo jest ze mną Iskierka. Ochroni mnie.
- Ten skrzat domowy, przecież to ście... - powiedział, jednak nie dane mu było dokończyć bo przerwała mu Iskierka.
- Przepraszam Panno Granger, że przeszkadzam w rozmowie z Panem Malfoyem. - spojrzała pokornie na Ślizgona jednak w jej oczach czaiła się nutka wściekłości. - Ale to na prawdę pilne, Pan Snape nalegał żebym przyprowadziła Panią jak najszybciej, powiedział, że jeśli to konieczne to Pan Malfoy może iść z nami. Jednak nalegał by była Pani sama.
- Widzisz Granger, wygrałem. Idziemy skoro to pilne. - powiedział i ruszył w stronę korytarza. Jednak stanął przy drzwiach i obrócił się w naszą stronę z zagubionym wyrazem twarzy. - A dokąd my właściwie idziemy?
- Do skrzydła szpitalnego Panie Malfoy. - odparła skrzatka i ruszyła przodem, nie zwracając na niego uwagi. Szłam tuż za nią nie odzywając się do Dracona. Całą drogę przeszliśmy w milczeniu nawet na siebie nie spoglądając. Chociaż przysięgłabym, że widziałam jak parę razy spojrzał po kryjomu w moją stronę, jednak mogło mi się tylko zdawać.

W końcu dotarliśmy do celu naszej podróży. Malfoy jak przystało na gentelmena otworzył mi drzwi, skrzatka weszła zaraz za nami zamykając je lekko.
- Wykonałam już swoje zadanie, Panie. Czy będę jeszcze do czegoś potrzebna?- zapytała mistrza eliksirów kłaniając się lekko.
- Nie, to wszystko. Możesz już iść. - odparł zimnym tonem po czym zwrócił się do mnie. - Dlaczego to trwało tak długo Panno Granger?
- To nie moja wina tylko Malfoya. Zatrzymał mnie przy drzwiach, żeby wypytać gdzie idę. Ubzdurał sobie, że musi mnie pilnować. - skrzywiłam się na samą myśl o tym.
- Panno Granger, to ja nakazałem Panu Malfoyowi Pani pilnować. Jednakże przez niego Pani się spóźniła, mam nadzieje, że to więcej się nie powtórzy Panie Malfoy. - spojrzał wymownie na Ślizgona, ten tylko przytaknął mu ruchem głowy z ironicznym  uśmiechem na ustach.
- Wezwaliśmy tu Panią w konkretnym celu, Panno Granger. - powiedziała do mnie McGonagall z zachwytem na twarzy. - Eliksir, który będzie Panią chronił przed Lestrange jest już gotowy. Jednakże ma swoje efekty uboczne, o których musimy Ci powiedzieć zanim zdecydujesz się go zażyć, Hermiono.
- Jakie są te efekty uboczne? - zapytałam z cichym lękiem w głosie. Dyrektorka spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Eliksir został wykonany prawidłowo, jestem tego pewna. Pilnowali go Profesorowie Snape i Slughorn oraz Pani Pomfrey. Jednakże, gdyby był źle przygotowany, bądź ktoś pomyliłby ingrediencje groziłoby Ci kalectwo umysłowe do końca życia albo nawet i śmierć. - dyrektorka zrobiła, krótką przerwę. Pobladłam na twarzy, Draco musiał to zauważyć bo położył mi na ramieniu swoją dłoń w geście wsparcia i szepnął cicho 'będzie dobrze'. - Jednak skoro eliksir jest dobrze uwarzony - ciągnęła swoją wypowiedź - nie grozi Ci nic z tych rzeczy. Jedynymi skutkami ubocznymi po jego zażyciu mogą być nudności, chwilowa utrata przytomności albo zawroty głowy. Ewentualnie wszystko na raz. Podkreślam jednak, że nie występują one u wszystkich osób. Dlatego nie powinno nic Pani grozić, oczywiście nie musi go Pani przyjmować, jednakże wszyscy to zalecamy. To na pewno Ci pomoże Hermiono, jednak musisz sama podjąć decyzję.

Westchnęłam cicho zastanawiając się co powinnam zrobić. Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam czy powinnam się zgodzić przyjąć ten nieznany dla mnie eliksir czy też nie. Od tego myślenia aż rozbolała mnie głowa, do tego wszyscy patrzyli się na mnie wyczekująco. Tak jakby naciskali na moja decyzję. Jedynie Malfoy patrzył na mnie ze strachem, wiedział, że jeśli nie przyjmę eliksiru grozi mi niebezpieczeństwo ale wiedział też, że jeśli go przyjmę może mi się coś stać. Jednak mnie wspierał, zaczął lekko ściskać swoją rękę na moim ramieniu a drugą lekko głaskał mnie po wierzchu dłoni. Lubiłam takiego Draco, czułego i troskliwego nie tego zadufanego w sobie Ślizgońskiego dupka, którego udawał codziennie przy wszystkich. Tylko jak byliśmy sami bądź w obecności Snape czy McGonagall pokazywał swoją prawdziwą twarz. Czasami zdarzało mu się to też przy Ginny, jednak to były rzadkie epizody.

Złapałam go lekko za rękę, żeby poczuć się pewnie i odważyłam się zapytać nauczycielki Transmutacji czegoś co mnie od jakiegoś czasu intrygowało.
- Pani profesor? - zwróciłam cicho na siebie jej uwagę, uśmiechnęła się do mnie lekko. - Tak w ogóle, co ma na celu wskórać ten eliksir? Jak on będzie działać?
Nauczycielka lekko westchnęła i po chwili zastanowienia odpowiedziała mi:
- Ten eliksir powinien uchronić Twój umysł, Hermiono przed manipulacją z zewnątrz. Nikt nie powinien się móc do niego dostać, jednakże nie zawsze ma stuprocentową skuteczność. Dlatego Harry i Draco uczyli Ci Oklumencji, wraz z nią Twój umysł powinien być chroniony w stu procentach. Masz jeszcze jakieś inne pytania?
- Nie...- szepnęłam - to chyba wszystko. Czy mogę dostać ten eliksir? - zapytałam, już pewniejszym głosem. - Chciałabym go teraz spożyć by móc dokończyć swój esej na Eliksiry i położyć się normalnie spać.
McGonagall uśmiechnęła się do mnie promiennie a Snape pokazał ruchem dłoni Pani Pomfrey by poszła po eliksir. Gdy już z nim przyszła, głos zabrał mistrz eliksirów.
- Musisz go spożywać trzy razy dziennie, zaraz po przebudzeniu, po obiedzie i tuż przed zaśnięciem. Nie możesz o tym zapominać, Pan Malfoy będzie Pani przypominać, prawda Draco? - spojrzał sugestywnie na blondyna - Będziemy na bieżąco dostarczać Ci eliksir, jedną fiolkę dziennie Granger. Po łuku, trzy razy na dzień, pamiętaj.
Kiwnęłam do niego głową.
- Dziękuję, profesorze, Pani dyrektor, Pani Pomfrey. To bardzo wiele dla mnie znaczy.
Wszyscy oprócz Snape uśmiechnęli się do mnie ze wsparciem kiedy upijałam łyk podanego mi eliksiru. Podziękowałam im jeszcze raz i wyszłam ze skrzydła szpitalnego nie czekając na Ślizgona. Dołączył do mnie tuż na korytarzu. Przez chwilę szliśmy w ciszy, jednak on po jakimś czasie musiał się odezwać.
- To co Granger, już nie muszę z Tobą spać. - uśmiechnął się do mnie ironicznie.
- Jak nie chcesz nie musisz, nie będę z tego powodu płakać. - odparłam głosem bez wyrazu jednak w duchu przyznałam, że będzie mi przykro jak chłopak nie będzie już ze mną spać. Przyzwyczaiłam się do tego i bardzo mi się to podobało. Zaczęłam się do niego przywiązywać.
- Oj Granger, nie udawaj. Wiem, że Ci się podobało na pewno będzie Ci tego brakowało.
- Może tak a może nie.
Powiedziawszy to przyspieszyłam kroku, jednak on mnie szybko dogonił i szybkim ruchem wepchnął mnie w ciemny róg korytarza. przyparł mnie mocno do ściany swoim ciałem po czym spojrzał mi w oczy. Lekkim ruchem zebrał mi kosmyk włosów z czoła za ucho delikatnie je muskając. Moje policzki momentalnie stały się gorące, zaczerwieniłam się jak burak.
- Uroczo się czerwienisz. - szepnął przybliżając moją twarz do swojej. Oparł się ręką o ścianę tuż obok mojej głowy zastępując mi jedyną drogę ucieczki. Bałam się tego co może się zaraz stać, byliśmy za blisko siebie. A on co chwilę przybliżał się jeszcze bliżej.

- Hermiono...- szepnął, nasze nosy niemalże się stykały. Po chwili poczułam na swoich wargach jego usta. Musnął je tylko lekko, to było najpiękniejsze uczucie na świecie. Zapragnęłam więcej, przybliżyłam go lekko do siebie, on nie protestował. Wpił się w moje usta z pasją. Zarzuciłam mu ręce na szyję i nieświadomie splotłam dłonie w jego miękkie włosy. Zamruczał podekscytowany. Całował mnie z coraz większą namiętnością i uczuciem, lekko głaskał moje biodro. Czułam się jak nigdy dotąd, było mi tak dobrze jednak wiedziałam, że źle robię. To było zakazane uczycie. Nie powinnam się tak zachowywać. Po chwili poczułam jak język Draco zgrabnie wślizguję się do środka moich ust. To było za wiele. Szybkim ruchem odsunęłam go od siebie, spanikowałam. Zaczęło mi być wstyd mojego zachowania, więc po prostu uciekłam. Biegłam ile sił w nogach, aż w końcu znalazłam się w pokoju wspólnym prefektów naczelnych, nie zwracając uwagi na Zabiniego wbiegłam do mojego dormitorium zamykając za sobą drzwi na klucz. To samo zrobiłam z tymi od łazienki. Usiadłam na podłodze pod ścianą i zasłoniłam dłonią twarz. Czułam się okropnie, z jednej strony jednak czułam jakieś ciepło na sercu, całowanie Malfoya bardzo mi się podobało jednak to, że to zrobiliśmy było złe. Tak nie powinno być. Po moich policzkach popłynęły łzy. Płakałam jak dziecko. Siedziałam bardzo długo, aż w końcu zmorzył mnie sen. Po jakimś czasie obudziło mnie pukanie do drzwi, wstałam zapytać czego ten ktoś chce. Otwierając drzwi byłam pewna, że zobaczę za nimi blond Ślizgona. Jednak tym razem się pomyliłam.

1 komentarz:

  1. W końcu pierwszy pocałunek! <3 Jak słodziutko! *.* Świetny rozdział :D Kurcze czemu tak szybko przeczytałam i koniec ;c Ejjjj kto pukał?! :D Hmmm, może Zabini? :D Ciekawie, ciekawie ;p

    OdpowiedzUsuń