Lista Rozdziałów

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział XII

Po moich plecach przeszedł dreszcz. Poczułam jak kropelki potu zbierają mi się na czole a serce zaczyna bić jak oszalałe.
- J-j-jak to śmierć?- wyjąkałam rozdarta. Teraz bałam się jeszcze bardziej. To nie możliwe.
- Panno Granger, jak już powiedziałem jest to bardzo trudne zaklęcie. Żeby mogło dojść do skutku potrzebna jest duża moc ale to więź miedzy czarodziejami jest najważniejsza. Kiedy jeden czarodziej zrobi drugiemu wielką krzywdę bądź pozostawi po sobie jakiś znak, łączy się umysłem z nim.
- Tak jak ze mną i Voldemortem...- szepnął po cichu Harry siedzący tuż obok.
- Nie do końca Potter ale działa to na podobnej zasadzie. Kiedy Twoja matka oddała za Ciebie życie Czarny Pan nie mógł Cię skrzywdzić, kiedy użył na Tobie zaklęcia niewybaczalnego zostawił tylko znak ale jednocześnie wasze umysły połączyły się w pewnym stopniu a Ty stałeś się horkruksem. Natomiast do użycia zaklęcia Afficeresomaniatis nie jest to potrzebne. Tak jak powiedziałem wystarczy znak albo wielka krzywda wyrządzona innemu czarodziejowi i powstaje więź. Niektórzy czarodzieje wiedzą o niej od razu, inni dowiadują się po czasie ale istnieją też przypadki, że do końca życia czarodziej nie wie, że jest połączony z kimś umysłem.
- Ale co do tego ma śmierć? - zapytałam nie wiedząc co mam myśleć.
- To że jeśli chce się całkowicie zniszczyć więź miedzy czarodziejami jedna ze stron musi umrzeć, bo żadne nie może istnieć jeśli drugie przeżyje. Oczywiście przez pewien czas można chronić się Oklumencją albo specjalnymi eliksirami, ale jeśli te snu o którym Pani wspomniała, Panno Granger sprawiają krzywdę najlepszym sposobem będzie śmierć.- spojrzał na mnie z dziwnym lękiem a później zwrócił się do klasy.- To wszystko na dziś, do widzenia. Panno Granger proszę do mojego gabinetu.
Spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam za nietoperzem.
- Będę na ciebie czekać przed klasą.- powiedział mi szybko Harry i ruszył z Ronem do drzwi.
- Panie Malfoy, Pana też proszę! - krzyknął jeszcze Snape wchodząc do gabinetu.
Razem z Draconem stanęliśmy przed biurkiem nauczyciela. Severus wygodnie siedział na swoim krześle i przyglądał nam się uważnie.
- Masz mi coś do powiedzenia Panno Granger?- zapytał w końcu swoim ironicznym głosem.
- Nie Panie profesorze.- odpowiedziałam szybko i spuściłam wzrok na swoje buty jakby były najbardziej interesującym przedmiotem w tym pomieszczeniu.
- A ty Malfoy?
- Śni jej się moja ciotka.- powiedział blondyn tak jakby miał to gdzieś.
- Ty...!- spojrzałam na niego z pogardą. Gdyby wzrok mógł zabijać leżałbyś już trupem Malfoy - pomyślałam. Nagle na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech a w jego oczach można było dostrzec rozbawienie. Zapewne to usłyszał.
- Granger pokaż rękę.- Snape wyciągnął w moją stronę swoją dłoń. Posłusznie podwinęłam rękaw szaty i wyciągnęłam ramie w jego stronę. Spojrzał na napis na moim przedramieniu, ja zrobiłam to samo. Skóra wokół kresek była zaczerwieniona a rany się otworzyły. Wyglądało to tak jakby ktoś dosłownie przed chwilą wyrył mi na ręce napis 'SZLAMA'. Ale to nie możliwe, to się wydarzyło prawie pół roku temu... - Nie jest dobrze..- szepnął nauczyciel po czym wydarł się na całe gardło. - Iskierka !
Tuż obok jego nogi zmaterializował się skrzat domowy lekko się kłaniając.
- Idź do skrzydła szpitalnego i powiedz Pni Pomfrey żeby przygotowała ten eliksir.- podał skrzatowi jakąś karteczkę, ten skinął głową i zniknął. Snape spojrzał na nas.- A wy idziecie ze mną do Dyrektor McGonagall.
- Ale dlaczego on ma iść z nami! - krzyknęłam w proteście patrząc na Ślizgona.
- Będzie nam potrzebny. Granger tu chodzi o Twoje życie. - spojrzał na mnie zirytowany a w jego oczach dostrzegłam strach zmieszany ze złością.
Zrezygnowana spuściłam głowę i wyszłam z gabinetu nauczyciela. Przed drzwiami klasy stał Harry i Ron. Ten drugi nawet na mnie nie spojrzał.
- Co się stało? Co Snape od Ciebie chciał?- zapytał z lękiem mój przyjaciel.
- Dla Ciebie profesor Snape, Potter. - zagrzmiał nietoperz wyłaniając się zza drzwi. - Minus 5 punktów dla Griffindoru za brak szacunku do nauczycieli. Granger, Malfoy idziemy.
- Skoro ON ma iść z nami - spojrzałam wymownie na blondyna. - to ja chce żeby Harry też szedł. To mój przyjaciel i potrzebuje jego wsparcia.
- Dobrze, w takim razie Potter, Weasley za mną. - powiedział już mocno zirytowany Severus. Nie chciałam już wtrącać, że chodziło mi tylko o Harryego bo to by mogło jeszcze bardziej zdenerwować nietoperza. Posłusznie poszliśmy za nim w stronę chimery pilnującej gabinetu dyrektorki.
- Co się dzieje? Dlaczego idziemy do profesor McGonagall? - szepnął brunet do mojego ucha.
- Chodzi o moją bliznę... - więcej nie musiałam mówić, zrozumiał wszystko. Złapał mnie za rękę, żeby trochę wesprzeć. Ku mojemu zdziwieniu Ronald zrobił to samo i uśmiechnął się do mnie lekko.
- Hermiona... Ja Cię przepraszam... Nie chciałem tak zareagować, to Lavender... Ona mnie podpuściła...- szepnął łamiącym się głosem.- Wiesz przecież, że możesz na mnie liczyć... Dalej jesteś moją przyjaciółką...
- Dziękuję...- spojrzałam na chłopaka i lekko się uśmiechnęłam. Dotarliśmy właśnie do chimery. Profesor Snape szepnął hasło a głowa posągu lekko podskoczyła ukazując schodu. Wspinaliśmy się powoli nimi kierując do gabinetu. Mężczyzna zapukał lekko w drzwi i wszedł do środka. My tuż za nim. Minerva McGonagall spojrzała na nas zdziwiona i zwróciła się do nauczyciela.
- Severusie co Cię sprowadza do mojego gabinetu. Czyżby Ci uczniowie znowu coś narozrabiali? - dyrektorka spojrzała na naszą trójkę z politowaniem.
- Wręcz przeciwnie. Miałem zamiar przyjść tu tylko z Panną Granger i Panem Malfoyem ale ktoś się uparł żeby towarzyszyli nam jeszcze dwaj Gryfoni. -tu spojrzał na mnie wymownie. Dyrektorka lekko się zaśmiała i spojrzała pytająco na Snape. Ten od razu zaczął tłumaczyć jej co nas tu sprowadza. - Dziś na lekcji omawialiśmy zaklęcia manipulujące umysłem. Panna Granger zadawała dużo pytań na temat zaklęcia Afficeresomaniatis, zdziwiło mnie to, więc po lekcji zaprosiłem ją i Panna Malfoya do mojego gabinetu. Nie chciała się przyznać o co chodzi ale dzięki prefektowi naczelnemu Ślizgonów dowiedziałem się o co chodzi. Śni jej się Bellatrx Lestrange. Pokazała mi swoje ramie i wtedy zobaczyłem dowody na to, że zostało użyte właśnie to zaklęcie.
- Hormiono, pokaż mi proszę swoje ramie. - zwróciła się do mnie nauczycielka transmutacji. Posłusznie wyciągnęłam w jej stronę rękę uprzednio podwijając rękaw szaty. Profesorka spojrzała na moją ranę i wstrzymała oddech. Podniosła znowu wzrok na Mistrza Eliksirów i powiedziała. - Kazałeś przygotować specjalny eliksir?
- Tak.- odpowiedział bez wahania Severus.
- Dobrze. - westchnęła lekko kobieta i spojrzała na mnie badawczym wzrokiem. - Czy masz na ciele jeszcze jakieś rany albo ślady i co Ci się dokładnie śni? - zapytała łagodnie. Zdjęłam powoli wierzch mojej szaty i spojrzałam wymownie na trzech młodych chłopaków, od razu się odwrócili. Zdjęłam koszule i pokazałam nauczycielom moje siniaki. Spojrzeli na mnie wystraszeni.
- A sny? - zapytała znów Minerva, gdy się ubrałam. Powoli zaczęłam opowiadać wszystko co mi się śniło i miało związek z Lestrange. Słuchali mnie w napięciu nie przerywając ani razu. Jak wspominałam o moich rodzicach łzy zaczęły mi spływać po twarzy, Harry to zauważył i lekko mnie przytulił.

Skończywszy swoją opowieść czułam się lepiej, ktoś mi przynajmniej pomoże. Nie będę z tym wszystkim sama.
- Dobrze, już wszystko wiemy. To najważniejsze. - mówiła McGonagall pod nosem kręcąc się po swoim gabinecie. Nagle przystanęła przy portrecie Albusa Dambledora. Ten patrzył na nią swoim mądrym spojrzeniem.
- Musisz działać Minervo. Ona jest słaba, puki co nic jej nie zrobi. Będzie ją tylko męczyć snami. - szepnął były dyrektor.
- Masz rację. Severusie - zwróciła swój wzrok na niego. - zobacz jak radzi sobie Pani Pomfrey z tym eliksirem. Weasley wyślij sowę do swoich rodziców z pytaniem czy rodzice Hermiony dotarli cali i zdrowi do Nory. Potter, razem z Malfoyem pomożecie Granger nauczyć się Oklumencji. Natomiast ty Hermiono, razem ze mną i Severusem będziesz się przygotowywać.
- Do czego ? - zapytałam tępo.
- Istnieje możliwość, że Lestrange chce Cię zabić. Musisz przygotować się na to, że będziesz z nią walczyć. Oczywiście my nie dopuścimy do tego. Ale musisz być przygotowana. - spojrzała na mnie smutna. - Możecie już iść, ale uważajcie na siebie.

Wyszliśmy szybko z gabinetu dyrektorki. Ron udał się do sowiarni a ja z Harrym i Draconem poszłam do pokoju wspólnego prefektów naczelnych.
- Dlaczego ON musi nam pomagać? Sam nauczyłbym Cię Oklumencji. - powiedział z irytacją brunet.
- Sam byś sobie nie poradził, Potter.- zadrwił Malfoy. - Tu chodzi o jej życie a nie o to by pokazać kto jest lepszy, musimy współpracować, więc może na ten moment zakopiemy topór wojenny?
- Czemu nagle zaczęło Ci zależeć na jej życiu?
- Od dłuższego czasu mi na nim zależy! - ryknął na niego wchodząc do salonu.
- A to niby dlaczego?! - zdenerwował się Harry.
- Bo jest dla mnie ważna, dobra. Spędzam z nią dużo czasu, rozmawiamy. Poznajemy się z innej strony, z tej lepszej. Może zaczęło mi na niej zależeć jak na przyjaciółce a może jak na dziewczynie. Ale Ciebie Potter to nie powinno obchodzić. - spojrzał na niego ze wściekłością. Postanowiłam się wtrącić zanim dojdzie do rękoczynów. Stanęłam między nimi wyciągają ręce w ich strony. Położyłam swoje dłonie na klatkach piersiowych obu chłopaków i spoglądałam w oczy każdemu po kolei.
- Nie kłócicie się. - powiedziałam powoli, ostrożnie dobierając słowa. - Musimy współpracować. Jak tego nie zrobimy to może wydarzyć się coś złego. Dlatego tak jak powiedział Draco musicie choć na chwilę zakopać topór wojenny, może dzięki temu poznacie się lepiej i nie będziecie się tak nienawidzić. Harry proszę... - dodałam jeszcze na koniec widząc jego sprzeciw w oczach. - nie chce umierać...
Chłopak od razu zmienił swoje spojrzenie i mnie przytulił.
- Ja też nie chce, żebyś umarła... Nie mogę Cię teraz stracić... - poczułam jak pojedyncza łza spływająca z policzka chłopaka spadła mi na czoło. Spojrzałam na niego, ucałowałam lekko w policzek i uśmiechnęłam, żeby choć trochę go wesprzeć. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Spojrzałam Malfoya, uśmiechał się. To był prawdziwy uśmiech a nie jakiś ironiczny czy sztuczny. W jego oczach za to dostrzegłam smutek i strach. Tak bardzo kochałam patrzeć w te jego stalowo-niebieskie oczy. One były w nim najpiękniejsze.
- Ja też nie chce Cię stracić.- powiedział cichutko.- Kogo będę denerwować jak Ciebie nie będzie.
Uśmiechnęłam się w jego stronę i spojrzałam na Harryego z pytaniem wymalowanym na twarzy. Chwilę się wahał aż w końcu odpowiedział:
- No dobra. Ale robię to tylko dla Ciebie.
Poczochrał mnie po włosach i usiadł przy kominku. Razem z Draconem zrobiliśmy to samo. Przez bite trzy godziny uczyli mnie opanować trudną sztukę Oklumencji. Malfoy wchodził mi do umysłu a Potter pomagał mi go z niego wyrzucić. W końcu po trzech godzinach mi się udało. Zmęczona opadłam na kanapę przy kominku.
- Jak na pierwszą lekcję poszło Ci całkiem nieźle. - uśmiechnął się do mnie Malfoy i usiadł obok na kanapie.
- W zupełności się z Tobą zgadzam Draco. - powiedział Harry siadając obok nas.
- To dziwne usłyszeć z Twoich ust moje imię. - zaśmiał się blondyn a my razem z nim.
- No widzisz, w końcu się doczekałeś. Dobra na mnie już czas. Zaraz godzina policyjna Filcha. Trzymajcie się. - pomachał nam i wyszedł.
Siedzieliśmy na kanapie obok siebie i patrzyliśmy w gasnący ogień w kominku. Zrobiło mi się smutno jak pomyślałam, że przez Lestrange moje serce też będzie tak gasło powoli. W oczach zebrały mi się łzy ale usilnie nie pozwalałam ich wypłynąć. W pewnym momencie poczułam jak oplata mnie ramie chłopaka. Spojrzałam na niego szklanymi od łez oczami. Ten tylko uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i nic nie mówiąc pocałował mnie w czoło. Czemu ty to robisz? Masz w tym jakąś chorą satysfakcję? A może to gra? Jakiś chory zakład czy po prostu lubisz bawić się uczuciami dziewczyn? Ze mną Ci się to nie uda. - pomyślałam bojąc się wymówić te słowa na głos, byłam pewna, że chłopak i tak je usłyszał bo jego twarz od razu stężała a oczy przestały wyrażać jakiekolwiek emocje.
- Jesteś bardzo mądra, Granger. Ale nie zawsze masz rację. Mówiłem Ci już, że to żadna gra. Ja po prostu się zmieniłem. - powiedział z irytacją.
- Ludzie tak po prostu się nie zmieniają, ty zawsze będziesz taki sam. - powiedziałam to lekko tak jakbym miała jego uczucia w głębokim poważaniu. - Mimo wszystko dziękuję, że to robisz. Te drobne gesty i pomoc w opanowaniu Oklumencji bardzo mi pomagają. Dzięki temu czuję, że może jeszcze komuś na mnie zależy i nie jestem sama.
- Masz dużo przyjaciół, którym na tobie zależy. - odparł szybko udając, że moja wypowiedź wcale go nie ruszyła.
- Ale ja nie myślałam o tym. Miałam na myśli to, że komuś zależy na mnie w sensie na mnie jak na potencjalnej dziewczynie, z którą może być a nie na przyjaciółce. Ja wiem, że my i tak nie będziemy razem bo to nie realne. Jednak Twoje przytulenia i to, że mnie wspierasz bardzo mi pomagają, dzięki nim mam siłę, żeby walczyć.
Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Patrzył na mnie tak jak Ron kiedy zgodziłam się z nim chodzić. Patrzył na mnie z uczuciem. Jakby z miłością zmieszaną z troską. Przytulił mnie jeszcze mocniej i zaczął szeptać do ucha.
- Skąd wiesz, że to nie realne skoro nigdy nie spróbowałaś. Może wielu ludziom nie spodobałoby się to, że byśmy zaczęli ze sobą chodzić ale na pewno nie mi. Zawsze mi się podobałaś. - odsunął się ode mnie kawałek tak, żeby mógł patrzeć mi prosto w oczy. - Daj temu trochę czasu a może coś z tego będzie.
Pocałował moje czoło jeszcze raz i wstał. Skierował swoje kroki do dormitorium.
- Jak będziesz mieć znowu te koszmary to po prostu przyjdź do mnie, przytulę Cię czy coś. - poczochrał swoje włosy ręką. - Nie jestem za dobry w pocieszaniu kobiet, ale wiedz, że możesz na mnie liczyć. Jak coś to mnie zawołaj albo po prostu przyjdź. Dobranoc.
Długo jeszcze patrzyłam w drzwi za którymi zniknął. Nie mogłam uwierzyć, że Malfoy zdobył się na takie słowa. Może serio się zmienił. Nie mam pojęcia. Jedno wiedziałam, nie mogłabym być do końca pewna jego zachowania to w końcu Draco Malfoy największy podrywacz w Hogwarcie. Ale to miło z jego strony, że chociaż trochę się stara. Wolnym krokiem poszłam do swojego dormitorium. Szybko się przebrałam i położyłam na łóżku. Długo nie mogłam zasnąć, w końcu udało mi się. A w mojej głowie wirowały obrazy związane z Draco.

1 komentarz:

  1. Boski rozdział! *.* Miałaś rewelacyjny pomysł z tym połączeniem umysłów! I na dodatek wykorzystałaś bliznę Hermiony. Cudo. A Draco? Jest taki uroczy! <3 Tylko czekam na ich pierwszy pocałunek! :D Tylko ciężko mi uwierzyć, że Snape tak się przejął Hermioną, w końcu była Gryfonką, pochodziła z niemagicznej rodziny.

    Weny życzę <3 Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń