Lista Rozdziałów

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział III

                                                                         ***
Poczułam ciepłe promienie słoneczne lekko muskające moją twarz. Odtworzyłam powoli oczy, spojrzałam na zegarek i dostrzegłam że jest 9:20. Zerwałam się z łóżka i czym prędzej pobiegłam do łazienki odbyć co ranną toaletę. Gdy już byłam gotowa, z ulga stwierdziłam, że jest 9:40. Dzięki temu miałam jeszcze 10 minut na śniadanie, ponieważ pociąg do Hogwartu odjeżdża z peronu 9 i ¾  punkt 10:35. Pobiegłam do kuchni, moi rodzice już byli gotowi do wyjścia. Tata poszedł po mój kufer do pokoju, a mama podała mi dwa tosty i sok pomarańczowy. Pochłonęłam wszystko za jednym ugryzieniem, po czym popędziłam do przedpokoju ubrać się. Rodzice już tam na mnie czekali, ich zniecierpliwione twarze mówiły, że jeśli nie wyjdziemy za 5 minut nie zdążę na mój pociąg. Szybko się ubrałam, po czym całą rodzinką wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. W połowie drogi odezwał się mój tata:
- Hermiono, przyjedziesz do nas na święta bożonarodzeniowe prawda ? – w jego głosie można było usłyszeć nadzieję. Uśmiechnęłam się szeroko i odparłam:
- Oczywiście, że tak tatusiu.- uśmiechnął się do mnie, ale już nic nie powiedział. Za to wtrąciła się moja mama:
- I tak pewnie nie będziesz z nami spędzać czasu- powiedziała z nutką żalu, po czym dodała widząc moje pytające spojrzenie.- Będziesz uczyć się do tych całych owmentów.
- Owutemów mamo- żachnęłam się z uśmiechem, który ona odwzajemniła.
-No, tak tak, owmentów- znów się pomyliła, ale tym razem specjalnie. Przez całą dalszą drogę na jej twarzy błądził uśmiech, gdy opowiadałam jej co czeka mnie w tym roku.
Chwile później dotarliśmy na stację, rodzice przeszli ze mną przez poręcz i znikneliśmy pomiędzy peronem 9-tym i 10-tym. Przy ekspresie do Hogwartu jak zwykle panował chaos, rodzice żegnali się ze swoimi pociechami, sowy huczały a matki płakały. Szukałam wzrokiem moich przyjaciół. Namierzyłam dwie rude czupryny i jedną kruczoczarną, uśmiechnęłam się na samą myśl, że zaraz ich do siebie przytulę. Pożegnałam się z rodzicami, którym nie za bardzo odpowiadało to miejsce, za każdym razem gdy tu byliśmy czułam emanujący od nich lęk. Czuli się tu źle, bali się, że jakiś "czystokrwista", który nienawidzi mugoli i szlam, taki jak Malfoy przemknęło mi przez myśli, coś im zrobi. Pospiesznie opuścili peron 9 i ¾ , a ja wzięłam swój kufer oraz sowę i poczłapałam do przyjaciół. Po drodze dostrzegłam platynową gęstą czuprynę. Przyspieszyłam kroku, nie chciałam z nim teraz gadać, nie chciałam aby zepsuł mi ten dzień. Rzuciłam się w stronę przyjaciół krzycząc:
-Harry, Ron, Ginny!
-Hermiona!- odparli chórkiem.
Przytuliliśmy się do siebie.
- Jak minęły wam wakacje ? – zapytałam, odklejając się od nich.
- Cudownie ! – żachnął się Ron. – Harry do nas przyjechał od razu po bitwie.
Na dźwięk ostatniego słowa cała nasza czwórka zadrżała. Walkę z Voldemortem Harry stoczył tuż po rozpoczęciu letnich wakacji, to był chyba najgorszy ale jednocześnie najlepszy początek lata. Najgorszy, bo ponieśliśmy poważne straty w ludziach, za to najlepszy, ponieważ nareszcie wybraniec pokonał Czarnego Pana i od tej chwili mogliśmy żyć spokojnie. Najbardziej wszystkich frustrowało to, że najwięksi sprzymierzeńcy Toma, to jest Malfoyowie nie ponieśli konsekwencji swoich czynów i dalej bez karnie chodzili po świecie. Ciszę przerwał rozłoszczony głos Harry’ego:
-Wcale nie były takie znowu fajne.- wysyczał przez zaciśnięte zęby.- Ci idioci z Ministerstwa Magii oczyścili Malfoya ze wszystkich zarzutów! Jak oni mogli to zrobić! Tak po prostu wypuścili go z Azkabanu, jakby nigdy nic! Jakby nic nie zrobił!
-Nie unoś się tak bliznowaty! Cały peron Cię słyszy!- usłyszeliśmy za sobą pogardliwy głos Dracona. Momentalnie odwróciliśmy się w jego stronę.
- Zamknij mordę Malfoy!- warknął Ron.
- Bo co mi zrobisz?!- zaśmiał się, po czym na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmieszek.
- Zabiję!!!- warknął w odpowiedzi, jednym zwinnym ruchem dobył różdżki. Draco nie został mu dłużny, też sięgnął po swoją.
- Dosyć tego!- krzyknęłam stawając pomiędzy nimi.- Zachowujecie się jak dzieci! Wojna się już skończyła! Ty już nie musisz zgrywać bohatera!- warknęłam w stronę rudzielca, który się oburzył.- A ty nie musisz już dłużej zgrywać kogoś kim nie jesteś!- spojrzałam na Malfoya, w jego oczach było widać wściekłość i ból.
- Ty nic nie wiesz!- krzyknął na mnie oburzony.
- Uspokójcie się w tej chwili!
- Hermiona daj spokój- szepnął Ron.- Ludzie patrzą.
- Co, Weasley wstydzisz się tego, że sam się nie umiesz obronić i szlama Cię musi ratować? – zakpił blondyn. Na dźwięk tego obraźliwego słowa zadrżałam. Jeszcze wczoraj rano inaczej się o mnie wyrażał. Wiedziałam, że to zbyt piękne aby mogło być prawdziwe i trwać wiecznie.
- Pieprz się idioto!- wtrącił swoje trzy grosze rudzielec.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?!
- On miał na myśli, idź się pieprzyć ze swoimi dziwkami bo tylko to potrafisz!- wysyczałam w jego stronę przez zaciśnięte zęby. W każde słowo włożyłam tyle jadu, aby bolało jeszcze bardziej. Jednak po Malfoyu nic nie było widać, żadnych uczuć, nic, jego twarz była bez wyrazu, jakby z kamienia, jakby to była maska nie ludzka twarz.
- Jak mnie nazwałaś?! Ty szlamo!- oburzyła się Pansy.
- Spieprzaj Parkinson. Odnośnie dziwek ona ma rację, ty nią jesteś. – Draco uśmiechną się pogardliwie w stronę brunetki. Schował różdżkę do kieszeni, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi do pociągu, za nim jak wierny kundelek pobiegła Parkinson. Ron także schował swoją i spojrzał na mnie oburzonym wzrokiem. Wyprzedziłam jego pytanie:
- Jestem prefektem, rozdzielanie bójek czy kłótnie należy do moich obowiązków. A teraz chodźmy do naszego przedziału, pociąg zaraz rusza.
Posłusznie każdy wziął swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę drzwi. Gdy już znaleźliśmy się w przedziale runęliśmy na siedzenia.
- Muszę się wam czymś pochwalić.- Powiedziałam w pewnym momencie podróży.- Zostałam prefektem naczelnym! Czy to nie cudownie?
Na moje pytanie wszyscy przytaknęli. Zerknęłam na zegarek, za 10 minut miało się odbyć zebranie wszystkich prefektów.
- Najbardziej ciekawi mnie kto jest drugi.- przerwałam ciszę.- Ron za 10 minut zebranie.
- Tak wiem, wiem.- odparł nadal na mnie zły.
- Oj, nie obrażaj się. Jeszcze byś mu coś zrobił i by Cię ze szkoły wywalili. A przecież chcesz zostać najlepszym na świecie aurorem.- uśmiechnęłam się do niego pocieszająco, każdy z nas wiedział, że mimo iż rudzielec poprawił się w zaklęciach to i tak nic by nie zrobił Draconowi. Kolejne 8 minut przesiedzieliśmy w ciszy, ja wpatrywałam się w krajobraz za oknem, Ron już mniej zły czytał Quidditch przez wieki, Ginny smacznie spała w objęciach Harry’ego, który zaczytał się w Proroku Codziennym. Jeszcze raz spojrzałam na zegarek, po czym podniosłam się, szturchnęłam Rona i szepnęłam tak cicho aby nie obudzić Ginny: - Chodź, za 2 minuty spotkanie.
Chłopak spojrzał na mnie znad książki wzrokiem mówiącym że mam się odwalić, ale posłusznie wstał i ruszył za mną w stronę drzwi od przedziału. Przeszliśmy przez długi korytarz. Stanęliśmy przy ostatnich drzwiczkach. Położyłam rękę na klamce i lekko ją nacisnęłam. Weszłam pierwsza a tuż za mną Ronald. Nie było jeszcze wszystkich. Na razie byli tu tylko prefekci z Huflepufff i opiekunka Gryffindoru.  Profesor Mcgonagall przywitała nas bladym uśmiechem i wskazała na siedzenia.
- Dzień dobry Panno Granger i Panie Weasley.
- Dzień dobry Pani profesor.- powiedzieliśmy chórkiem i opadliśmy na kanapę.
- Dobrze czyli przyszli już prefekci Gryfonów i Puchonów, teraz czekamy już tylko na prefektów Ślizgonów i Krukonów.- westchnęła Minerwa, po czym dodała szeptem- spóźniają się.
Po jakimś czasie do przedziału weszli Krukoni, przepraszając. Jednak Mcgonagall ukarała ich dom odejmując im 10 punktów. Tuż za nimi do przedziału weszli Ślizgoni, oni też zostali pozbawieni 10 punktów. Podniosłam wzrok i dostrzegłam Dracona i Blaise. Westchnęłam rozpaczliwie. Dostrzegłam, że siedzący obok mnie Ron napiął mięśnie. Zobaczywszy to Malfoy uśmiechnął się pogardliwie i szepnął coś do Zabiniego. Usiedli na wolnych miejscach i spojrzeli na zniecierpliwioną opiekunkę Gryffindoru.
- Dobrze skoro są już wszyscy- zaczęła.- Pragnę przedstawić wam nowych prefektów naczelnych. A są nimi mianowicie Panna Hermiona Granger i Pan Draco Malfoy.
- Słucham?- niemalże krzyknęłam.- Jak to on jest drugim prefektem naczelnym?
- Jest prefektem naczelnym, ponieważ razem z profesorem Slughornem doszliśmy do wniosku, że razem z Panem Malfoy’em  doskonale nadajecie się na to stanowisko.- zobaczywszy moje spojrzenie i to, że otwieram usta aby coś powiedzieć, dodała głosem nie znoszącym sprzeciwu.- Bez dyskusji Panno Granger. A teraz wysłuchajcie swoich obowiązków. Co wieczór oprócz soboty przez 3 godziny od 19 do 22, będziecie razem patrolować północne skrzydło zamku, natomiast Pan Weasley i Pan Zabini w tym czasie będą patrolować skrzydło południowe.
Od momentu, w którym Mcgonagall powiedziała, że razem z tą głupią fretką mam patrolować korytarze przestałam jej słuchać. Zastanawiałam się nad tym jak ja zniosę 3 godziny z jego chamskimi komentarzami. W mgnieniu oka skończyło się spotkanie, podniosła się z kanapy aby wyjść kiedy zatrzymała mnie opiekunka Gryfonów:
- Hermiona zaczekaj, Panie Draco, pana też proszę.
Posłusznie zostaliśmy. Skierowałam mój wzrok w dół, wpatrywałam się intensywnie w moje stopy jakbym widziała w nich coś interesującego. Robiłam wszystko, aby tylko nie spojrzeć na Ślizgona.
- Posłuchajcie mnie. Zostaliście wyznaczeni do pewnego zadania. Nie bez powodu to wy zostaliście prefektami naczelnymi.- Mcgonagall spojrzała na nas i kontynuowała swój monolog.- Waszym zadaniem jest pogodzić zwaśnione domy. Razem z Horacym doszliśmy do wniosku, że wy nadajecie się do tego najlepiej. A teraz idźcie już do swoich przyjaciół, miłej podróży. Aha i jeszcze jedno, wasze nowe dormitoria znajdują się na czwartym piętrze.
Gdy skończyła mówić pożegnała się z nami. Ja ruszyłam w stronę swojego przedziału i przyjaciół, a Malfoy w drugą. Nie spoglądając za siebie znikłam za drzwiami.
  /Tusia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz