- Zachowamy to w sekrecie. - powiedział z chytrym uśmiechem klaszcząc w dłonie. Dziewczyna spojrzała na niego krytycznie, już zamierzała coś odpowiedzieć, gdy ten uniósł rękę uciszając ją i kontynuował swoją wypowiedź. - Może nie jesteś szlamą, ale wszyscy cię za taką mają a ja nie chciałbym, żeby ludzie się zaczęli ze mnie śmiać.
- Od kiedy tak cię interesuje zdanie innych? - powiedziała szyderczo. Zabini posłał jej smutny uśmiech i wzruszył ramionami.
- To nie tak, że się tym przejmuje... - spuścił smutno głowie. - Tylko od dzieciństwa wszyscy mnie wspierali i dawali nadzieję, że kiedyś odnajdzie się moja siostra. Pansy i reszta dziewczyn wyobrażały ją sobie jaką przepiękną brunetkę z błękitnymi oczami. Wiesz nasz ojciec takie miał...
Hermionie zrobiło się go strasznie żal, więc w pierwszym odruchu położyła mu rękę na ramieniu i mocno ścisnęła. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony ale nie odtrącił jej.
- Może nie jestem jak z ich wyobrażeń ale jeśli się przyczepią będziemy mieć je gdzieś. - uśmiechnęła się do niego promiennie. - Jesteśmy rodziną Zabini. Nie zrezygnuję z was tak szybko. Wiesz... tylko wy mi zostaliście.
Blasie westchnął przeciągle i odwzajemnił jej uśmiech.
- Jak to się mówi, rodziny się nie wybiera. A tak poza tym to gdzie się wybierałaś siostrzyczko ? - spytał śmiesznie akcentując ostatnie słowo. Hermiona zaśmiała się krótko.
- Miałam plan odwiedzić Ginny, też to straszne przeżywa i zapewne jest ciekawa co z tego wyszło.
- No to pokrzyżuję ci plany, bo w tym momencie zabieram cie na lody. - posłał jej szelmowski uśmiech po czym mimo jej protestów objął ją ramieniem. Dziewczyna poczuła szarpnięcie w okolicach pępka i po chwili byli już na ulicy Pokątnej.
- Nie boisz się ze mną pokazać ? - zapytała uważnie przyglądając się brunetowi.
- Jak mi to sama przed chwilą ładnie wytłumaczyłaś, jesteśmy rodziną i musimy się wspierać.
Uśmiechnęła się do niego i pozwoliła poprowadzić do kawiarni. Usiedli przy stoliku na zewnątrz.
- Zawsze tu przychodzę z Ginny. - uśmiechnęła się ciepło szatynka.
- A ja z Draco. - po jego wypowiedzi zaśmiali się głośno. - Więc co lubisz robić w wolnym czasie ? Tylko mi nie mów, że czytać ?
- Hmm..- zamyśliła się oplatając kosmyk włosów w okół palca. - Czasami, gdy jestem sama lubię śpiewać. Albo wychodzę z Ginny potańczyć tak jak ostatnio, gdy was spotkałyśmy. Oprócz tego jak sam dobrze wiesz lubię się uczyć, wiem, że to może być dziwne ale mi to sprawia przyjemność.
- Jesteś dziwna Granger. - powiedział do niej chłopak po czym się do niej ciepło uśmiechnął. - Z tego co mi mama opowiadała nasz tata był taki sam. Jak byłem mały a ty zniknęłaś śpiewał mi kołysanki albo czytał bajki na dobranoc. Matka mi także opowiadała, że gdy ją poznał śpiewał jej serenady na błoniach by ta tylko zwróciła na niego uwagę. Ckliwy romantyk.
Prychnął cicho po czym gestem ręki przywołał kelnerkę do stolika. Zamówił dla siebie lody orzechowe i mocną kawę. Zdziwił się, gdy gryfonka zamówiła to samo.
- No co to moje ulubione połączenie. - uśmiechnęła się po czym dodała. - A wracając do naszego taty, musiał być dobrym człowiekiem i mieć wielkie serce. Chciałaby kiedyś spotkać kogoś takiego.
Hermiona rozmarzyła się a Baise zaśmiał się cicho.
- Może i był dobry, ale przez swoje zmartwienia zabił się i zostawił matkę samą ze wszystkim. Nienawidzę go za to.
- Nie możesz być dla niego taki krytyczny. - oburzyła się. - Każdy człowiek na swój sposób przechodzi przez problemy, trzeba to umieć rozumieć.
- Ale ja to rozumiem ! - krzyknął. - Tylko cholera mnie strzela, gdy sobie pomyślę, że mógł z nią porozmawiać a nie zostawiać ją samą. Przecież tak bardzo ją kochał...
- To to nie było małżeństwo aranżowane ? - zdumiała się. - Przecież wiem jak to jest w takich rodach..
- Z początku było - przerwał jej. - ale później ojciec serio zakochał się w matce a ona w nim. Żałuję, że nie miałem szansy go bliżej poznać...
Hermiona wyciągnęła rękę w stronę swojego brata lecz ten nieznacznie się odsunął.
- Rozumiem cie... Jest mi strasznie przykro, że to się wszystko tak potoczyło. Gdybym miała tylko na to jakiś wpływ... - zwiesiła głowę ze smutkiem.
- Dobra, weź się tym nie przejmuj. - poklepał ją w ramię. - Było minęło, trzeba się cieszyć dniem dzisiejszym.
Po chwili do ich stolika z zamówieniem podeszła kelnerka. Resztę posiłku skonsumowali rozmawiając o swoich zainteresowaniach. Gryfonka zdradziła mu, że uwielbia tańczyć, śpiewać i rysować. Natomiast ślizgon powiedział jej, że nie wyobraża sobie dnia bez partii szachów. Prowadzili rozmowę na inteligentne tematy nie przejmując się tym, że w niektórych kwestiach mają odmienne zdania. Hermionie na przykład nie podobało się to, że czarodzieje tak wykorzystują skrzaty, Balise jej w tym czasie tłumaczył, że to zależy od czarodzieja i, że większość tych stworzeń jest dumna z tego, że może pracować dla takich znamienitych rodów. Każda sielanka nie trwa długo, ich też nie trwała bo po pewnym czasie przyłączyły się do nich nieproszone osoby.
- Diabełku a co ty tu robisz z tą SZLAMĄ ! - oburzyła się Pansy.
- Nie twój interes, poza tym nie mów tak do mnie i nie obrażaj Hermiony. - wysyczał jej tonem, którego sam Salazar by pozazdrościł.
- Dlaczego ty jej bronisz ? Czyżbyś był z nią na randce ? - trzy zniesmaczone twarze zwróciły się w stronę gryfonki z mordem w oczach.
- Nie. A teraz zjeżdżaj stąd. - warknął gniewnie. Nie musiał nic więcej dodawał, ponieważ Parkinson złapała siostry Greengrass za łokcie i szybko zniknęła z ich oczu.
- No nieźle Diabełku. - zaśmiała się Hermiona na co Zabini się skrzywił. - Na mnie też już pora. Musze odwiedzić Ginny i zając się kilkoma rzeczami w domu.
- Może pójdziemy dziś znowu do klubu ? - uśmiechnął się do niej zachęcająco. Sama myśl, że mogłaby przyjść z wiewiórą napawała go błogością.
- No nie wiem, zobaczę co Ginny myśli na ten temat. Nie myśl, że nie widzę jak na nią patrzysz. - puściła mu oko i już jej nie było. Chłopak spędzi jeszcze chwilę w kawiarni po czym płacą deportował się pod dom swojego przyjaciela.
Stał właśnie pod wielką żelazną bramą i zastanawiał się co powie Draconowi. Bał się strasznie jego reakcji ale słowa jego siostry pobrzmiewały mu w głowie. Może nie jestem jak z ich wyobrażeń ale jeśli się przyczepią będziemy mieć je gdzieś. Westchnął ciężko. Ona ma racje, walić to. Niech sobie myśli co chce. Rodzinę ma się jedną a przyjaciół mogę mieć jeszcze milion. Pchnął mocno bramę po czym wkroczył na żwirowaną dróżkę. Szedł pewnym siebie krokiem do wielkich drzwi. Zapukał mocno w nie i odczekał chwile, aż ktoś je otworzy.
- Dzień dobry panie Zabini. Pan Malfoy jest w swoim pokoju, już idę go powiadomić, że pan przybył. - skrzat ukłonił się nisko otwierając mu drzwi. Brunet ruszył bez słowa na górę. Przechodząc przez długi korytarz dalej myślał jak przekaże przyjacielowi nowinę. Gdy dotarł pod drzwi jego sypialni bez pukania wpakował się do środka. Malfoy siedział w swoim ulubionym skórzanym fotelu i popijał bursztynowy napój.
- Diable, jak ci poszedł obiad? - zapytał ironicznie blondyn. - Ciężko strawny ?
- Weź nic nie mów... - machnął ręką na jego zaczepki. - Nigdy nie zgadniesz kto jest moja siostrą.
- Tylko nie mów, że to Pomyluna. - zaśmiał się szyderczo Draco.
- No co ty. Aż tak źle być nie może. - odpowiedział spokojnie. - To Panna-Ja-Wiem-To-Wszystko-Granger.
- Co ty pleciesz ?! - blondyna zatkało. Spojrzał na swojego kolegę z politowaniem. - Już prędzej bym stawiał, że twoją siostrą jest ta pokraka Longbottom niż szlama. Nigdy bym nie pomyślał, że to właśnie Granger jest tym zaginionym dzieckiem.
- Wiesz, tak myślę, że nikt by na to nie wpadł. - zaśmiał się ponuro. Podszedł do bogato zdobionego barku i nalał sobie trochę ulubionego trunku. - A tak tam u ciebie?
- Wypuścili mojego ojca. - prychnął wychylając duży łuk ze swojej szklanki. - On jeszcze ma czelność żądać ode mnie bym wziął ślub z tą małą Greengrass.
- Więc jednak nie pomyliłem się widząc ich dzisiaj w Big Benie. Myślałem, że mam tylko omamy z głodu. - odpowiedział, kiedy nie doczekał się odpowiedzi ze strony Dracona kontynuował. - Nie martw się, będzie dobrze. Kiedy niby ma być ten nieszczęsny ślub ?
- W sierpniu przyszłego roku. - westchnął przeciągle. - Ja jestem za młody by się żenić ! Jeszcze całe życie przede mną, chce się wyszaleć !
Wstał z fotela i zaczął przechadzać się po swoim pokoju żywo gestykulując. Miał tyle planów. Już wiedział co pierwsze zrobi w kolejności, gdy opuści szkołę. Chciał wyjechać do Hiszpanii i zamieszkać w krainie Basków niedaleko Bilbao. Miał tam kupić małą winnice i spędzić całe wakacje. Jego plany legły w gruzach a on nie wiedział co ma zrobić.
- Nie martw się, jeszcze nic straconego. Przecież to cały rok. - uśmiechnął się do niego ciepło brunet na co Malfoy tylko prychnął. - A teraz mój Smoku odrzuć swoje troski na bok i szykuj się na wieczór.
- Och czyżbyś chciał mnie porwać do klubu ? -zapytał podejrzliwie.
- Owszem. - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Czy Granger i Weasley też tam będą ?
- Tego to nie wiem. - wzruszył smutno ramionami ale po chwili posłał mu jeszcze szczęśliwszy uśmiech - Prawdopodobnie tak ! Czekam tylko na odpowiedź.
- Merlinie czym ja sobie na to zasłużyłem ? - blondyn zwiesił głowę. - Ojciec na wolności, gówniara moją przyszłą żoną, Granger czystej krwi i jeszcze Balise się szaleju najadł. Za jakie grzechy?
- Nie dramatyzuj Smoku, przecież to chyba dobrze, że Hermiona nie jest szlamą. Teraz możesz do niej startować nie przejmując się tym co inni pomyślą, chociaż ja bym miał pewne przeciwwskazania.
- Spokojnie Diable ! - uniósł ręce do góry widząc jego zabójczy wzrok. - Nie zamierzam się do niej zbliżyć. Ona dla mnie dalej jest szlamą. Poza tym po co miałbym do niej startować ?
- No nie wiem - zaśmiał się teatralnie. - Bo ci się podoba ?
- Wcale mi się nie podoba ! - obruszył się. - Była, jest i będzie nic nie wartą szlamą dla mnie !
- Z szacunkiem ! Mówisz o mojej siostrze ! - wstał z fotela i podszedł do niego gwałtownie. - Nie życzę sobie byś obrażał moją siostrę. Rozumiesz ?
Draco zdobył się tylko na skinienie głową. Więcej już nie rozmawiali na temat Hermiony. Malfoy zajął się przygotowywaniami do wieczorów a Zabini czekał w fotelu na wiadomość od siostry popijając Ognistą Whisky i wyglądając przez okno na ciemniejące wieczorne niebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Właśnie deportowała się przed Norę i stała na wielkim polu. Z daleka dobiegł ją gwar rozmów prowadzonych w środku. Tak zawsze się coś dzieje, pomyślała i zaczęła się przedzierać przez wysoką trawę w stronę chaty. Kiedy zbliżyła się do drewnianych drzwi zapukała intensywnie w nie. Po chwili rozwarły się i w progu stanęła Pani Weasley.
- Ach Hermiona ! Jak miło cie widzieć ! - uściskała ją serdecznie i zaprosiła do środka. - Proszę wejdź, Napijesz się czegoś a może jesteś głodna ? Właśnie szykuję obiad.
- Ja dziękuję już jadłam. Czy jest może Ginny ? - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Tak u siebie w pokoju. Chyba na ciebie czeka. - Molly posłała jej szczery uśmiech i ruszyła z powrotem do kuchni. Hermiona w tym czasie ruszyła w stronę schodów. Po drodze minęła Georgea, który grał z Ronem w eksplodującego durnia oraz Harryego, który zabawiał małego Teda.
- Cześć Hermiona. - przywitali się z nią niemal jednocześnie.
- Cześć wam. - pomachała w ich stronę. - Później do was zajrzę.
Wspinała się właśnie po schodach, gdy ktoś złapał ją za rękę.
- Będziemy mogli porozmawiać ? - zapytał nieśmiało Ron. Dziewczyna przeczuwała o co może mu chodzić i nie bardzo chciała o tym z nim teraz rozmawiać.
- Dobrze ale później. - wyswobodziła się z jego uścisku i pobiegła po schodach na górę. Bez pukania weszła do pokoju swojej przyjaciółki i położyła się na jej łóżku.
- Cześć kochanie. - rudowłosa dziewczyna położyła się obok niej i zwróciła w jej stronę podpierając się łokciem. - Jak poszło ?
- Wiesz nie było tak źle. Z początku mój brat nie był zadowolony, że to akurat ja jestem jego siostrą ale w końcu się jakoś dogadaliśmy. Moja matka jest piękną, ma takie same oczy jak ja. Wygląda jakby była w naszym wieku. - słowa wydobywały się z ust panny Zabini z prędkością karabinu maszynowego.
- A kim oni są ? - zapytała w końcu.
- Nigdy nie zgadniesz - Hermiona zaśmiała się i spojrzała na przyjaciółkę wyczekująco.
- Skoro tak mówisz. - zaśmiała sie cicho. - Tylko mi nie mów, ze to Zabini albo Malfoy. Już prędzej w Nevilla uwierzyła.
- Kurcze umiesz strzelać, powinnaś zagrać na loterii. - oczy młodszej z dziewczyn powiększyły się do granic możliwości.
- K..który? - tylko tyle zdołała wydukać.
- Zabini. Wiem dla mnie też to jest dziwne. Ale w sumie on nie jest taki zły, w odróżnieniu od Malfoya jest inteligentny i da się z nim porozmawiać na różne tematy.
- Merlinie toż to apokalipsa ! - Ginny usiadła gwałtownie na łóżku. - Opowiadaj mi wszystko ze szczegółami.
Hermiona znowu się zaśmiała po czym streściła jej cały pobyt w restauracji oraz kawiarni. Nie ominęła nic, zaśmiała się gdy mówiła jej jak wiele ma wspólnego z Balisem i ze swoją rodzicielką. Na koniec powiedziała jej o propozycji chłopaka.
- To co chcesz iść ? - spojrzała na przyjaciółkę niepewnie. - Wiesz zawsze możemy iść same albo w ogóle.
- Chyba nie mam dziś nastroju na takie coś... - najmłodsza z Weasley'ów posmutniała.
- Co się dzieje Gin ? - objęła ją ramieniem kołysząc lekko.
- Harry ze mną zerwał...- zachlipała po czym rozpłakała się na dobre w ramionach przyjaciółki. - Zrobił to już wczoraj ale ja miałam nadzieję, że zmieni zdanie. Jednakże dziś mi dosadnie wytłumaczył, że to nie ma sensu, że nasz związek nie wytrzyma tej próby czasu.
- Jaki debil. - w Hermionie się gotowało. - W takim razie musimy koniecznie iść, do tego powiemy z kim. Trzeba mu utrzeć nosa. Niech zobaczy co traci.
- Ale... ale co będzie jak mnie wyśmieje ? - spojrzała na nią smutnymi oczami.
Hermiona odsunęła ją od siebie na kilka centymetrów po czym odpowiedziała dziwnie spokojnym tonem - Wtedy będzie dostanie ode mnie tak, że w Proroku Codziennym nagłówki będą krzyczeć " Chłopiec Który Przeżył ponownie nie przeżył'' albo ''Złoty Chłopiec już nie jest taki bez skazy, patrzcie na jego nos''
Dziewczyny roześmiały się po czym starsza z nich wzięła kawałek pergaminy i pióro. W Mojito o 21. Hermiona napisała starannie, przyłożyła różdżkę do listu i wypowiedziała cicho zaklęcie. Karteczka zniknęła trafiając w prost do rąk odbiorcy.
- Chodź idziemy im wszystko powiedzieć. - pociągnęła Ginny w stronę drzwi.
Pani Weasley nakładała właśnie obiad na talerze, gdy te przysiadły się do stoły. Cała rodzina oraz Harry spojrzeli na nie z uśmiechem.
- Muszę wam coś powiedzieć. - powiedziała szatynka.
- Hermi możemy porozmawiać..
- Nie teraz Ron. - przerwała mu. - To bardzo ważne. Chciałabym żebyście dowiedzieli się o tym ode mnie na nie z gazet.
Wszyscy ucichli i pozwolili jej spokojnie mówić.
- Przed wczoraj dowiedziałam się, że nie jestem córką moich rodziców. - spojrzała na każdego po kolei. Molly złapała się za pierś, Artur był dziwnie spokojny natomiast Harry z Georgem i Ronem spojrzeli na siebie zdziwieni.
- W takim razie kim są twoi rodzice kochanie ? - zapytała pani domu siadając na krześle.
- Są nimi państwo Zabini, natomiast Blaise jest moim bratem.
- To jakiś absurd ! Żartujesz sobie z nas Hermiono ! - Ron wstał gwałtownie ze swojego siedzenia. - Może mi jeszcze powiesz, że się z nim zaprzyjaźniłaś a Malfoy to twój przyszły chłopak !
- Nie przerywaj mi teraz Ronaldzie ! Dogadałam się z nim w końcu jest moją rodziną ! A z tą fretką nic mnie nie łączy i nigdy nie będzie !
- Normalnie w to nie wierzę ! Po tylu latach wyzwisk ty się z nim dogadałaś ! Dogadałaś ?! Czy ty się słyszysz Hermiono !?
- Nie mam zamiaru się z tobą o to kłócić. To moja rodzina, tylko ich mam na tym świecie !
- A my to się już nie liczymy dla ciebie zupełnie ?! No tak, masz teraz bogatych rodziców i status krwi. Już nikt cie nie nazwie szlamą ! Może od razu przeprowadź się do lochów ?! - wrzasnął po czym opuścił pomieszczenie.
- To nie tak ! Ron wróć !- wołała za nim jednak bezskutecznie. Smutna zwiesiła głowę.
- Hermiono kochanie, nie przejmuj się nim. Już ja sobie z nim porozmawiam. - Molly podeszła do niej i uściskała. - Rozumiem cie i nie potępiam. My wszyscy to rozumiemy. Rodzina jest ważna. Nie jest istotne jaka jest tylko, że się ją ma.
- Dziękuję. - Hermiona spojrzała na wszystkich obecnych przy stole. Każdy patrzył się na nią z miłością i troską. - Wy też jesteście moją rodziną i zawsze będziecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz