Patrzyłam na chłopaka zdumiona. Jak to możliwe, że on usłyszał
cokolwiek przez grube ściany zamku. To jest wręcz niemożliwe. Chociaż to
Hogwart, tu wszystko może się zdarzyć. Malfoy opierał się łobuzersko o
framugę drzwi z rękoma zaplecionymi na piersi. Jego twarz była bez
wyrazu, na ustach jak zwykle gościł ironiczny uśmieszek a jedna brew
była lekko uniesiona ku górze. Patrzył na mnie wyczekująco, jakby czekał
na pozwolenie bądź jakiś znak z mojej strony.
Co on sobie w
ogóle myśli. Przychodzi od tak sobie do mojego pokoju, otwiera bez
pozwolenia drzwi, które na dodatek były zamknięte na klucz! Jak on śmie!
I jeszcze chwilę wcześniej całuje mnie bez mojego pozwolenia a teraz
zachowuje się tak jakby to nie miało miejsca. Tak nie można!
-
Malfoy wynoś się! Twój pokój jest gdzieś indziej! - oburzona całym
zajściem wstałam z łóżka i wskazałam ręką chłopakowi na drzwi, dając mu
tym do zrozumienia żeby sobie poszedł.
- Nigdzie się stąd nie
ruszam. - powiedział lekko ironicznie po czym ruszył w kierunku mojego
łóżka i bez zbędnych wyjaśnień położył się na nim.
- Co ty wyprawiasz!? - wydarłam się na niego rozeźlona cała się czerwieniąc.
-
Kładę się spać. Z Tobą. Jak sama powiedziałaś nie możesz beze mnie
zasnąć, dlatego zamierzam z Tobą spać. Rozumiesz czy mam powtórzyć? -
wykrzywił usta w drwiący uśmiech i posłał mi wredne spojrzenie. Znowu
zachowywał się jak dawny Malfoy. Ten wredny i chamski dupek, z którym
musiałam się użerać przez całe 6 lat!
- Ani mi się śni. Skoro ty
śpisz tu to ja będę spać w Twoim pokoju, od co. Nie mam zamiaru spać w
jednym łóżku z TOBĄ, fretko. - posłałam mu groźne spojrzenie i ruszyłam w
stronę łazienki, żeby przejść z niej do pokoju Ślizgona. Naciskałam
właśnie klamkę, gdy za drzwiami dormitorium chłopaka usłyszałam kobiecy
głos.
- Dracusiu tak szybko się umyłeś? - zapytała troskliwie
Parkinson, miała na twarzy głupkowaty uśmieszek i zatroskane oczka.
Jednak gdy weszłam do pokoju, jej twarz diametralnie się zmieniła, na
usta wstąpił drwiący uśmiech a brwi wykrzywiły się ironicznie. - Co ty
tu robisz szlamo? To pokój Dracona.
- Tak się składa, że Twój Dracuś postanowił spać dziś ze mną a ja przyszłam po jego bieliznę na zmianę, zmiataj stąd Parkinson bo zarobisz szlaban u Filcha do końca semestru! - powiedziałam złowrogo, ironicznie się uśmiechając. Boże zmieniam się w Malfoya, za dużo czasu z nim spędzam. Powiedziałam
do siebie w myślach i na samą myśl lekko, niezauważalnie się
skrzywiłam. Pansy od razu zaczęła zbierać swoje rzeczy i pospiesznie się
ubierać. Spojrzała przed wyjściem jeszcze raz na mnie. Miała łzy w
oczach, przez chwilę było mi jej szkoda. Ale tylko przez krótką chwilę.
Dziewczyna odwróciła się w stronę łazienki, wzięła głęboki oddech i
otworzyła usta.
- Malfoy myślałam, że coś nas łączy! - wydarła się
płaczliwie i wybiegła z dormitorium chłopaka. Nie mogłam się opanować i
zaczęłam się z niej cicho śmiać. Wskoczyłam szybko do łóżka Ślizgona i
okryłam się satynową, zielonkawą pościelą. Wtuliłam twarz w szmaragdową
poduszę i zamknęłam oczy oddychając zapachem Ślizgona. Jego perfumy
koiły wszystkie moje nerwy i pozwalały się odprężyć. Wiedziałam, że
teraz będę mogła normalnie zasnąć, mimo iż nie było przy mnie Dracona
chociaż wolałabym żeby to on mnie tulił do sny, jego zapach na tę chwilę
mi wystarczał. Powoli oddawałam się w objęcia Morfeusza, gdy poczułam
jak ktoś wolno i cicho wślizguję się pod kołdrę i kładzie głowę tuż obok
mojej. Po chwili czyjeś silne ramiona objęły mnie w pasie lekko się
przybliżając.
- Dobrze ci się leży w moim łóżku, Granger? -
chłopak zamruczał mi cicho lecz subtelnie do ucha. Z moich ust wydobył
się zduszony okrzyk zaskoczenia i sprzeciwu.
- Malfoy wynoś się
stąd! Będziesz tak za mną łazić czy co?- odsunęłam się pospiesznie od
chłopaka ciskając w jego stronę błyskawicami z oczy.
- Tak. Nie
chce spać sam a skoro już mi wskoczyłaś do łóżka to czemu mam nie
skorzystać? - uśmiechnął się do mnie ironicznie lubieżnie liżąc swoje
usta językiem, po czym nie dając mi szansy odpowiedzieć dodał
pospiesznie z lekkim poirytowaniem. - Coś ty w ogóle powiedziała
Parkinson?! Wpadła do twojego pokoju, zaczęła płakać i drzeć się na
mnie, że jestem kobieciarzem i ją zdradzam, a skoro wolę być ze sz...
mugolaczką to mam spadać i moja reputacja jest w tym momencie
zrujnowana. Wiesz może o co jej chodziło?
Spuściłam wzrok i
utkwiłam go w moich splecionych dłoniach. Zaczęłam je wyginać w dziwne
strony próbując tylko nie patrzeć na chłopaka.
- Bo ja... no... ten... - wyszeptałam jąkając się.
-
Mów Granger, nie wymigasz się. - złapał moją twarz w swoje dłonie
zmuszając mnie tym bym na niego spojrzała. Zadrżałam pod pływem jego
dotyku ale Ślizgon to zignorował.
- Powiedziałam jej, że woiszśpićemną.. - wypaliłam na jednym wydechu czerwieniąc się cała.
- Co Granger? Wolniej bo nie rozumiem. - spojrzał na mnie z politowaniem jakbym była co najmniej upośledzona intelektualnie.
-
Dałam jej jasno do zrozumienia, że wolisz spać ze mną i, że przyszłam
po twoją bieliznę. - szepnęłam rumieniąc się jeszcze bardziej, moje
policzki paliły się żywym szkarłatem. Pospiesznie spuściłam wzrok
czekając na wybuch złości ze strony Malfoya. Siedzieliśmy w ciszy przez
dobre pięć minut, które dłużyły się w nieskończoność. Draco w dalszym
ciągu się na mnie nie wydarł, co mnie bardzo dziwiło. Odważyłam się na
niego spojrzeć. Patrzył na mnie z wielką czułością bijącą z oczy, usta
miał wykrzywione w lekki uśmiech. Nie ten ironiczny, ten był inny. Był
wręcz, słodki. Zapragnęłam znowu poczuć na ustach smak jego warg ale
bałam się, że po tym jak uciekłam chłopak mnie odrzuci. Po chwili na
jego usta wstąpił kpiący uśmiech a oczy spowiła mgła obojętności.
Chłopak zaczął się cicho śmiać, sztucznie.
- Czyżbyś była o mnie
zazdrosna? - ironicznie uniósł prawą brew ku górze nie spuszczając mnie
ze wzroku. Analizował każdy mój ruch, tak jakby bał się tego co zaraz
zrobię. Ja za to nadęłam się, obrażając się za to, że w ogóle mógł tak
pomyśleć.
- No co ty! - oburzyłam się. - Chciałam ją wyrzucić z
twojego pokoju bo ty byłeś w moim, więc palnęłam pierwsze co mi ślina na
język przyniosła. Ja wcale nie jestem o cie...
- Oj zamknij się. -
powiedział chłopak nie dając mi dokończyć, bo drugi raz tego wieczoru
wpił się w moje usta zachłannie. Siedziałam zaskoczona jego zachowaniem.
Draco za to przysunął mnie bliżej siebie obejmując w pasie. Wsadził
swoją nogę między moje, lekko muskając moją kobiecość. Zadrżałam przez
tą bliskość. Chłopak długo nie musiał czekać na moją reakcje, oddałam mu
pocałunek z większym zaangażowaniem niż wcześniej. Wplotłam mu palce
jednej dłoni we włosy drugą za to głaskałam go delikatnie po plecach.
Draco zamruczał cicho w moje usta zadowolony z mojej reakcji.
Całowaliśmy się długo i namiętnie, ciesząc się, że wreszcie możemy
okazać sobie to co dojrzewało w nas przez te dwa miesiące. Po chwili
blondyn niechętnie się ode mnie odsunął, położyłam mu głowę na piersi
słuchając przyspieszonego rytmu jego serca. Chciałam trwać w tej chwili,
w tym miejscu, w tym łóżku, z nim już na zawsze. Ale wiedziałam, że to
się kiedyś musi skończyć, jutro pójdziemy na zajęcia i znowu będziemy
zachowywać się w stosunku do siebie tak jak wcześniej. Jak wielką miałam
nadzieję, że może tak nie będzie, że wszystko się zmieni na lepsze. Tak
bardzo się w tym momencie nie myliłam.
- Granger? - powiedział
cicho Draco a ja zamruczałam cicho dając mu znak, że słucham. - Czy może
tak być już zawsze? - szepnął chłopak wypowiadając bezwiednie na głos
moje myśli. - Możemy spróbować być ze sobą? Chodzić za rękę i tak dalej,
no wiesz. Te bzdety, które robią pary.
Podniosłam głowę osłupiała słysząc jego słowa.
-
Czy ty mnie właśnie prosisz o chodzenie? - zapytałam mało
inteligentnie. Chłopak lekko skinął głową patrząc mi w oczy. - A co
będzie z innymi? Nie zastanawiałeś się nad tym jak oni zareagują? Ron to
mnie zabiję...
- Nim się nie przejmuj. - przerwał mi szybko
całując w czubek nosa. - Potterem i tą małą rudą wiewiórką też nie.
Grzmotter mnie polubił odkąd uczymy cię razem Oklumencji, sam mi to
powiedział po jednych naszych zajęciach a Weasley nic do mnie nie ma.
Wiem to bo kiedyś z nudów na śniadaniu w Wielkiej Sali przeglądałem jej
myśli. - widząc moje otwierające się usta dodał. - Wiem co zamierzasz
powiedzieć, przepraszam nie powinienem tego robić ale nudziłem się.
Zrobił smutną minę i spuścił wzrok. Po chwili znowu przybrał swój dawny wyraz twarzy patrząc na mnie wyczekująco.
-
To co? Będziesz moja dziewczyną? - posłał mi najsłodszy uśmiech na jaki
go było stać. Chwilę się wahałam ale dobrze wiedziałam, że chcę w to
wejść. Co mi szkodziło, najwyżej popełnię błąd, który później naprawię.
Bez słowa pocałowałam go namiętnie w usta, po chwili odsunęłam się od
niego i spojrzałam mu w oczy.
- Tak, Draco, tak! - wykrzyknęłam kiwając głową energiczne. - Udzielę ci tego zaszczytu i będę twoją dziewczyną.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i przytuliliśmy.
- Dobranoc Granger. - szepnął chłopak w moje włosy.
- Dobranoc Malfoy. - uśmiechnęłam się pod nosem zamykając oczy i chłonąc jego zapach.
Mijały kolejne dni i tygodnie, w których uczniowie całego Hogwartu próbowali się przyzwyczaić do widoku Gryfonki i Ślizgona chodzących razem po korytarzach trzymając się za ręce i szepcząc sobie czułe słówka, na każdym kroku okazując sobie uczucie dla nich tak bardzo zakazane. Tak właśnie od pamiętnej rozmowy działo się w naszym życiu. Moim, Hermiony Jean Granger i jego, Dracona Lucjusza Malfoy. Byliśmy parą od dobrych 3 tygodni a inni dalej się nie mogli do tego przyzwyczaić. Mieli nieziemskie miny kiedy razem z moim chłopakiem weszliśmy do Wielkiej Sali na śniadanie trzymając się za ręce. Ron wkładał sobie wtedy tosta do buzi ale zatrzymał go w połowie drogi krztusząc się poprzednim gryzem, Lavender wypluła sok dyniowy wprost na Simusa, Dean patrzył na nas przestraszony natomiast Harry i Ginny uśmiechali się w naszym kierunku szczerze ciesząc się z nami, tak samo zareagował Zabini. Natomiast reszta część Ślizgonów krzywiła się albo płakała. Oczywiście męska część krzywiła się bo ich największy tępiciel szlam był z jedną z nich, a żeńska płakała, że straciła najlepszą partię w szkole. To był najbardziej, żenujący i jednocześnie najszczęśliwszy dzień w moim życiu. W końcu znalazłam swoje miejsce, byłam szczęśliwa. Jednakże, Ronald na każdym kroku mi to psuł. Gdy w końcu dotarła do stołu Griffindoru naskoczył na mnie i zaczął się wydzierać na całą salę dlaczego jestem ze Śmierciożercą czy to jakiś żart i tym podobne. Uznałam z Harrym i Ginny, że najlepszą metodą będzie ignorować go bo w końcu i tak mu przejdzie. Jednak on nie przestawiał przez te trzy tygodnie mnie męczyć, a to dopiero był początek moich problemów o których jeszcze nie miałam pojęcia, że nadejdą.